26 lipca 2013

~4~ "Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest."

  -Co kurwa? Co ty chcesz nam przez to powiedzieć Simon?-mój ukochany podniósł się wytrącony z równowagi.
  -Uspokój się Louis i usiądź!-Cowell macha na niego dłonią, ale Lou wcale nie zamierza się uspokoić, znam dobrze ten wyraz twarzy.
  -Ty mi tu kurwa nie mów o spokoju!-uderza pięścią w biurko wujaszka.-Dopiero zaczynamy jedną trasę! Czy ty kurwa rozumiesz, że rozstaje się z córką na cały rok?! Jeszcze masz czelność wspominać o kolejnej trasie, która ma trwać kolejne pół roku?-Lou chaotycznie składa zdania i żwawo gestykuluje.-Tu się jebnij chuju, razem z tym swoim zarządem! Wszyscy jesteście siebie warci!
Louis wychodzi trzaskając drzwiami. Śpiąca do tej pory Darcy zaczyna kwilić i wiercić się w nosidełku. Bez namysłu biorę ją i zaczynam cicho nucić jej do ucha bliżej nieokreśloną melodię aby na powrót zasnęła.
  -Przemyślcie to jeszcze chłopaki. To dla was wielka szansa.-Cowell zwraca się do mnie i pozostałych.
  -Simon, nie wiem dlaczego właśnie ciebie wybrali abyś nam to przekazał, bo masz naprawdę niewiele z nami wspólnego od czasów x-Factora, ale to na pewno nie był dobry wybór.-Liam kręci głową.-Możesz im przekazać, że ta trasa nie ma sensu. Tracicie tylko czas.
Mój przyjaciel jest jak zwykle spokojny i opanowany, nie rozumiem jego postawy. We mnie wręcz się wzbiera gniew i mam ochotę tak samo jak Louis powiedzieć co myślę na ten temat, ale wiem, że Simon jest temu wszystkiemu Bogu ducha winien. Powoli odkładam małą do nosidełka. Liam, Zayn i Niall wychodzą. Cowell natomiast stoi z wzrokiem utkwionym za oknem popijając jakiś alkohol.
  -Harry, jesteście ze Louisem bardzo zżyci, może ty przemówisz mu do rozsądku. Jeśli on się zgodzi to chłopcy też. Wiem, że nie chcecie robić mu przykrości rozdzielając go z córką. No i pomyśl Harry, mielibyście tyle czasu dla siebie z Tomlinsonem.-Simon obrócił się w moją stronę.
                 
  -Wiedziałem od początku, że jesteś skurwielem, ale nie sądziłem, że będziesz próbował oddziaływać na moje uczucia tylko po to by na tym dobrze zarobić.-zabrałem swoje rzeczy oraz Darcy po czym wyszedłem.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i odetchnąłem. Mogłem się spodziewać, że z czasem ten cholerny Modest będzie się posuwał do coraz gorszych środków by przekonać nas do swoich racji. Żałuję, że podpisaliśmy z nimi umowę, ale to wszystko działo się tak szybko. Skończył się x-Factor. Mimo, że zajęliśmy trzecie miejsce, obiecaliśmy sobie, że się nie poddamy, że zawalczymy o swoje marzenia. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni, niewiele wiedzieliśmy o tym całym świecie show biznesu. Wtedy pojawili się oni, przedstawiciele Modest, zaproponowali, że wypromują nas, że pomogą podbić świat. Na początku współpraca z nimi wydawała się nam naprawdę obiecująca. Kilka dni po ich propozycji podpisaliśmy z nimi kontrakt na trzy lata. Wszystko toczyło się bardzo szybko. Pierwsza płyta, trasa...ale pomiędzy tym wszystkim zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Louis zaczął spotykać się z Eleanor, nie odzywał się do mnie, a ja nie mogłem złapać z nim kontaktu. Byłem zrozpaczony, nie wiedziałem co się dzieje. Myślałem, że wszystko już pomiędzy nami skończone kiedy w końcu Lou się odezwał. Musiał uciec się do podstępu by mi to wszystko wytłumaczyć. To zdecydowanie nie było normalne, że oni bez przerwy nas kontrolowali i ograniczali. Sprawdzali wszystko, nie mogliśmy mówić czy pisać czegoś co mogłoby się im nie spodobać. To oni decydowali o tym z kim się spotykaliśmy czy gdzie wychodziliśmy. Jednym słowem to była kompletna paranoja, a my znaleźliśmy się w samej jej centrum. Na szczęście półtora roku temu sprzeciwiliśmy się i wywalczyliśmy trochę prywatności. Jednak mimo to wciąż musimy się ukrywać z Louisem, a on do końca kontraktu z Modest nie może przerwać małżeństwa z El. Zostało nam siedem miesięcy, ale jest coraz trudniej. Odkąd Darcy skończyła roczek i zaczęła nieco rozumieć, Lou coraz bardziej się waha nad zostawieniem Eleanor. Wciąż zapewnia, że kocha mnie nad życie, ale niestety jest także jego córeczka, a on nie chce by straciła szanse na normalną rodzinę. Rozumiem go, ale czuję się z tym źle. W końcu ile można żyć w tym jebanym trójkącie i ciągle się ukrywać. Cały czas płacę za błąd Louisa. To, że jeden jedyny raz przespał się z El wywróciło nasz świat. Wciąż to kryję, ale mam żal do niego za to. Wiem, że byliśmy wtedy pokłóceni, wiem, że był pijany, wiem, że niewiele z tego wiedział, a Eleanor go uwiodła, ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradził. Wybaczyłem mu, bo moja miłość do niego jest o wiele większa niż żal i ból, który noszę w sercu. Jednak nigdy nie będzie tak jak planowaliśmy kiedy odkryliśmy, że jesteśmy w sobie bezwarunkowo zakochani. Wtedy byliśmy młodzi i wierzyliśmy, że mamy cały świat u stóp, a nasza miłość wszystko zwycięży, ale jeden cholerny błąd zrujnował to wszystko.

***

Wracaliśmy w zupełnej ciszy do domu Louisa. Darcy leżała w swoim nosidełku bawiąc się lalką. Widziałem, że Lou zaciska mocno dłoń na kierownicy, nadal był wkurwiony. Chciałbym go pocieszyć, ale sam nie czułem się lepiej. Te wszystkie przemyślenia po wyjściu z gabinetu Cowella sprowadziły do tego, że miałem chujowy humor, a co najgorsze wzbierała we mnie ogromna chęć wyrzucenia Louisowi tego co czuję. Na szczęście kontrolowałem się i zdawałem sprawę, że to nie najlepszy moment na taką rozmowę. Podjechaliśmy pod dom Louisa, on wyłączył silnik i złożył dłonie na swoich udach. Wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć lecz nie mógł się w sobie przemóc. No cóż, nie będę czekał aż w końcu odwidzi mu się milczenie. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę furtki. Nie zamierzałem tutaj zostać, nie teraz kiedy czułem, że nie wytrzymam i powiem za dużo. Dla kogoś z boku mogło wyglądać to jak coś śmiesznego. Niby jesteśmy pokłóceni, niby nie odzywamy się do siebie,ale przecież nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa.
  -Zajebiście! Teraz zamierzasz mnie zostawić?!-usłyszałem za sobą i przystanąłem.
Nie odezwałem się ani nie obróciłem, po prostu stałem patrząc przed siebie.
  -Kiedy ja najbardziej cię potrzebuje ty sobie pójdziesz! Ale proszę idź sobie! Wcale nie zamierzam cię zatrzymywać!-nawet nie musiałem na niego patrzeć żeby wiedzieć jaki ma wyraz twarzy.
  -Gówno wiesz Louis! Kiedy ja cię potrzebowałem ty pieprzyłeś Eleanor! Więc nie wypominaj mi teraz, że cię zostawiam!-wybuchnąłem.
  -A więc o to chodzi?! Ciągle masz żal o to co tłumaczyłem ci tyle razy?-podszedł bliżej.
  -Tłumaczyłeś i chuj z tego! Wszystko rozumiem, ale to nie zmieni faktu, że spierdoliłeś cały nasz świat!
  -Tak, złóż wszystko na mnie! Bo oczywiście to ja wtedy rzucałem się do ciebie o to, że spędziłeś jeden dzień świąt z Eleanor!
  -To, że byłem zły to nie znaczy, że musiałeś się upijać i pierdolić tą sukę!
  -Nie mów tak o matce mojego dziecka!
  -A więc teraz zamierzasz jej jeszcze bronić! Wiesz co Louis? Mam to w dupie! Możesz sobie lecieć do niej! Nawet teraz! Jej łóżko zapewne wciąż jest dla ciebie otwarte! Między nami wszystko skończone!
Nawet nie zauważyłem kiedy Lou podszedł do mnie. Niestety zanim zdążyłem to zarejestrować poczułem jak zaczyna piec mnie policzek. Wypuściłem powietrze, rzuciłem pogardzające spojrzenie Louisowi i odwróciłem się na pięcie.
  -Harry, nie! Ja... ja przepraszam!-szarpnął mnie za ramię.
  -Spierdalaj, dam sobie radę bez ciebie!-ruszyłem przed siebie biegiem zostawiając Louisa samego.
To zbyt dużo jak na dzisiaj.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Louis i Harry się pokłócili, a uwierzcie mi, to nie szybko się skończy. Mogę Wam zdradzić, że dojdzie do czegoś okropnego i dopiero wtedy Lou się ocknie, i zrozumie co tak naprawdę jest dla niego ważne. Ups..chyba jednak za dużo zdradziłam ;/. 

Rozdział wyszedł jakiś taki, średnio mi się podoba, ale nie miałam siły usuwać tego i pisać od początku. Niestety i tak sporo czasu czekaliście więc dodaje. Dziękuję za te wszystkie komentarze, chodź czuję, że stać Was na więcej i chciałabym żeby każda osoba która to przeczytała dodała swój komentarz. Kocham Was xx

PS Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły, ale siostra mnie piekliła żebym zeszła z komputera ;D

Łapcie mojego Twittera:
@gwalceekran
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

13 lipca 2013

~3~ "Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka."

                                                        KISS ME-WŁĄCZ


Siedzę wtulony w Niego na kanapie, oglądamy komedię. Jednak idealną chwilę przerywa dźwięk telefonu. Louis wychodzi z salonu by porozmawiać. Staram się skupić na filmie, ale tak naprawdę zastanawiam się dlaczego wyszedł. Czyżby coś przede mną ukrywał? Po chwili wraca z niezbyt zadowoloną miną.
  -To ona. Chce żebym przyjechał, bo wychodzi z przyjaciółkami, a niania nie odbiera.-wciska komórkę z powrotem do kieszeni moich dresów, które zwinął z szafy.
  -To jedź, na co liczysz.-staram się uśmiechać chodź w środku to okropnie boli.
  -A może...może... Pojedziesz ze mną Harry?-słodko przygryza dolną wargę.
  -Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.-drapię się po głowie.
  -Darcy na pewno się ucieszy kiedy odwiedzi ją ulubiony wujek.-Lou uśmiecha się zachęcająco.
  -Ale co z El? Przecież wiesz, że nie cierpi kiedy zbliżam się do waszej córeczki. Naprawdę chcesz kolejnej awantury?-patrzę na Niego pewny, że da sobie spokój.
  -Gówno mnie to obchodzi Harry. Chce po prostu żebyś pojechał ze mną.-ciągnie mnie za rękę do wyjścia.
  -Hola hola BooBear! Muszę ubrać buty!-śmieje się z zapalczywości Lou i próbuje wyrwać.
  -No to szybko.-widzę zniecierpliwienie na Jego twarzy.
Bez namysłu zakładam neonowe zielone Nike i wybiegam za Louisem. Wsiadam do Jego auta z szerokim uśmiechem na twarzy. On odjeżdża spod mojego domu z piskiem opon.
  -Jesteś okropny.-kręcę głową ze śmiechem.-Przez ciebie zostawiłem otwarty dom i włączony telewizor.
  -Naprawdę się tym przejmujesz?-Lou zwalnia kiedy wjeżdżamy do centrum miasta.
  -Zanim wsiadłem do auta trochę się tym przejmowałem, ale przy tobie mam to totalnie w miejscu gdzie słońce nie dociera.-nie mogę przestać się śmiać.
  -Bardzo lubię to miejsce.-Lou patrzy na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Szturcham go w ramię, a moje policzki oblewa rumieniec. Resztę drogi spędzamy na przedrzeźnianiu się. W końcu Lou zatrzymuje samochód pod Jego ogromnym domem.
  -Zostań tu. Kiedy zobaczysz, że wyszła przyjdź do nas.-rzucił mi kluczyki i wysiadł z samochodu.
Biegiem dotarł do drzwi budynku i zniknął za nimi. Siedziałem czekając aż Eleanor wyjdzie i opuści posiadłość. Trwało to dość długo. Zastanawiałem się dlaczego, wydawało mi się, że spieszyła się na spotkanie z przyjaciółkami, a tym czasem od piętnastu minut nie wychodziła. Zacząłem się niecierpliwić. Nerwowo obracałem kluczyki od auta Lou w palcach.

***

Znów spojrzałem ze zdenerwowaniem na deskę rozdzielczą czarnego Bugatti 16C Galibier. Jeśli dobrze liczyłem siedziałem tu ponad trzydzieści minut. Co najgorsze nie miałem telefonu i okropnie chciało mi się siku. Kurwa! Jak zwykle wszystko przeciwko mnie. Skuliłem się na skórzanym siedzeniu i czekałem na zbawienie, którym miało być wyjście El z domu. Nie miałem pojęcia co się tam działo, ale jeśli chodzi o  Eleanor, to na pewno coś niedobrego. Kiedy straciłem już nadzieję na to, że kiedykolwiek wyjdzie, pojawiła się w drzwiach domu, a za nią Lou i Darcy. Mała pomachała na pożegnanie, a później słodko wtuliła się w swojego tatę. Rozczulił mnie ten widok, ale resztkami działającego umysłu zdałem sobie sprawę, że jeśli się nie ukryję to El mnie zobaczy, a to mogłoby się źle skończyć. Upchałem się na tyle na ile mogłem i odczekałem kilka minut. Kiedy wysiadłem z samochodu Louisa po Eleanor i jej żółtym Porsche nie było nawet śladu. Wparowałem do domu Lou i od razu skierowałem się do łazienki aby dać upust swojej potrzebie fizjologicznej. Kiedy już mi się to udało umyłem szybko ręce, poprawiłem włosy i wyszedłem z toalety.
                                
  -Akuku!-zza ściany wyglądają Lou i Darcy.
Na widok małego szkraba na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Przybliżam się do tej dwójki i zabierając małą obracam się z nią wokół własnej osi. Po pomieszczeniu roznosi się cudowny śmiech, brzmiący niczym miliony dzwoneczków.
  -Hally!!!-Darcy przytula mnie mocno.
  -Udusisz mnie skarbie.-całuję ją w czoło.
Louis przygląda nam się z uśmiechem.
  -Mówiłem, że się ucieszy.-zwraca się do mnie.-Chodźcie na babeczki.
  -Babeczki?-patrzę roześmianą Darcy i biorę ją na barana.
Biegniemy do kuchni skąd już roznosi się zapach świeżo upieczonych muffinek. Sadzam Darcy w jej łóżeczku i daję kilka zabawek. Podchodzę do Louisa i opierając się o blat patrzę jak dekoruje babeczki.
  -Może byś mi pomógł?-Lou spogląda na mnie przez ramię.
  -Skoro chcesz.-wzruszam ramionami i podchodzę do tacy z muffinami.
Zabieram Louisowi dziwne narzędzie, które trzyma w dłoni i już po chwili odkładam gotową babeczkę z napisem "I  LOUIS". BooBear uśmiecha się i wywraca oczami.
  -Dziękuję za pomoc.-Lou zabiera talerz i kieruje się w stronę salonu.
Ja zabieram Darcy oraz jej olbrzymiego pluszaka i powoli maszerujemy za nim. Usadawiamy się na podłodze w salonie, a ja pochłaniam pierwszą babeczkę. Darcy patrzy na mnie zdziwiona i wyciąga swoje małe, pulchne łapki. Daję jej do rączek jedną muffinkę. Dziewczynka patrzy na nią niepewnie, a później kieruję się w stronę Louisa. Mimo iż wygląda to tak niewinnie mały szkrab z impetem rzuca w swojego tatę babeczką. Wybucham śmiechem, a razem ze mną śmieje się Darcy.
  -Dobry rzut mała.-przybijam z nią piątkę.
  -Wiedziałem, że wszystko co spotka ciebie staje się zdemoralizowane.-Lou wyciera krem z czarnego T-shirtu.
  -O nie, nie! Ona jest po prostu podobna do swojego tatusia.-uśmiecham się zadziornie.
                                                                                                                 

  -Pierdol się Styles.-Lou mruży oczy i marszczy nos.
  -Uwielbiam kiedy to robisz.-przeczesuję palcami włosy.
  -Ale co?-patrzy na mnie zdziwiony.
  -Kiedy się denerwujesz i krzywisz się w taki sposób.-wyjaśniam.
  -Powtórzę się. Pierdol się Styles.-Louis bierze na ręce Darcy i kieruje się z nią w stronę schodów.
  -Z tobą bardzo chętnie!-krzyczę za nim i zabierając pilot ze szklanego stolika rozwalam się na kanapie.
Włączam kanał z kreskówkami gdzie akurat leci "Tom & Jerry. Uśmiechnąłem się do telewizora, wiem, głupi ja. Po kilkunastu minutach oglądania zasypiam. Chyba pierwszy raz od kilku dni mimo wszystko mam wyśmienity humor. I to dzięki LouLou.

***

Poczułem jak ktoś oplata swoje dłonie wokół moich bioder i przyciąga mnie do siebie. Otworzyłem zaspane oczy niewiele kontaktując. Pierwsze co zarejestrowałem to nagi tors, a w dalszej kolejności uśmiechniętą twarz Louisa.

                                        
  -Jednak nie śpisz.-Lou szczerzy się do mnie.
  -Spierdalaj i daj mi spać...-mimo swoich obraźliwych słów wtulam się w chłopaka i przymykam oczy.
Staram się na powrót zasnąć jednak Louis skutecznie mi w tym przeszkadza składając pocałunki na mojej szyi.
  -Jesteś strasznym kutasem, wiesz?-patrzę na niego z poirytowaniem.
  -Wiem skarbie.-szepcze mi do ucha, a moim ciałem przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia.
W mgnieniu okna odszukuję ust Louisa i zaczynam zachłannie je całować. Chłopak, z równą mojej pasją, oddaje pocałunki. Nawet nie orientuję się kiedy moja koszula i T-shirt lądują na podłodze. Siadam na Lou okrakiem nie przerywając smakowania Jego ust. Błądzę dłońmi po Jego nagiej klatce piersiowej.
  -Kocham cię Lou.-składam delikatne pocałunki wzdłuż linii Jego szyi i obojczyka.
  -Ja ciebie też.-mówi zachrypłym głosem, co jeszcze bardziej na mnie działa.
Patrzę na Jego rozmyty wzrok i ogarnia mnie miłe ciepło w środku. Czuję przyjemne mrowienie w okolicach podbrzusza. Całując Jego nagi tors próbuje ściągnąć mu spodnie.
  -Ha...Harry.-Lou wygina się pode mną.
  -Spokojnie.-muskam Jego usta i jednym ruchem zdzieram dresy.
Nagle z przedpokoju dobiega dźwięk dzwoniącego telefonu. Olewam to, a Lou chyba nawet go nie słyszy. Kontynuuje dogadzanie Louisowi. Moje usta odnajdują Jego nabrzmiałego penisa i oplatają go. LouLou jęczy, a ja nie przerywam swoich czynności. Ponownie w korytarzu odzywa się telefon. Tym razem po chwili włącza się sekretarka.
  -Za dziesięć minut mamy spotkanie w biurze Simona. Koniecznie musimy być wszyscy. Wujaszek ma nam coś ważnego do przekazania. Przypuszczam, że spędzasz czas z Harrym więc zabierz go ze sobą i widzimy się niedługo. Nie spóźnijcie się!-słyszę rozbawiony głos Nialla.
Lou wciąż w ekstazie nie kontaktuje. Staram się aby jak najszybciej doszedł. Przyspieszam swoje ruchy i pomagam sobie dłonią.
  -Harry, błagam. Nie przestawaj!-Louis wplata dłoń w moje włosy.
Czuję, że jest już bliski spełnienia. Wykonuje kilka ostatnich ruchów, a ciało Lou faluje w górę i opada. Jego podbrzusze zalewa biała wydzielina. Przyspieszony oddech Louisa roznosi się po salonie. Podnoszę się skradając pocałunek Louisowi i zbieram swoje ubrania z podłogi.
  -Ogarnij się. Jedziemy do Simona.-rzucam w jego stronę.
  -Co?-patrzy na mnie, a po Jego spojrzeniu widać, że jeszcze nie do końca wrócił do rzeczywistości.
  -To co słyszałeś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie bardzo podoba mi się ten rozdział, ale piszcie co myślicie. Dziękuję Wam za tak wiele pozytywnych komentarzy pod poprzednimi postami! Kocham Was! xx


Łapcie mojego Twittera:
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.



Natalia

7 lipca 2013

~2~ "Tyl­ko śmierć od­bie­rze mi pra­wo do by­cia szczęśli­wym... do kocha­nia."

Budzę się w swoim łóżku. W swoim wielkim, okropnym, pustym łóżku, które nigdy nie zostało stworzone dla dwojga. Rozglądam się dookoła i nie widzę żadnych śladów Jego obecności, prócz zdjęcia, które zawsze tu stoi. Po mojej twarzy poczyna spływać kroplami, słona ciecz. Po chwili przeradza się to w spazmatyczny szloch. Nie umiem się uspokoić. Oddycham nierówno i płytko. Resztkami sił łapie tlen.
  -Harry? Skarbie, co się stało?-słyszę Jego głos, a mój płacz w jednej chwili ucicha.
Zabieram z twarzy poduszkę i odgarniam dłonią zmierzwione włosy. On siedzi już obok mnie marszcząc czoło ze zmartwienia.
  -Jesteś...-z moich ust wydobywa się szept.
  -A dlaczego miało by mnie nie być?-pyta zdziwiony.
  -Myślałem, że wróciłeś do żony i córki.-mówię z bólem w sercu.
On milczy. Chyba czuje, że cokolwiek powie nie będzie to najlepsze w tej sytuacji. Cisza jest jedynym ratunkiem. Układam głowę na białej poduszce nie spuszczając wzroku z Niego. Trwa to dłuższą chwilę. W końcu On chowa speszone spojrzenie i wstaje.
  -Masz ochotę na śniadanie?-pyta, czule się do mnie uśmiechając, tym samym wzbudzając we mnie kurewskie pożądanie.
  -Z tobą zawsze.-wstaje i przechodząc obok niego delikatnie muskam go w usta.
Odchodzę w stronę łazienki by wziąć prysznic, ale widzę, że on jeszcze tam stoi, z przymkniętymi powiekami. Przez chwilę zastanawiam się dlaczego to robi, a potem przypominam sobie, że tak dawno go nie całowałem z wiadomych dla nas obojga powodów. Na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Oblizuje wargi by jeszcze raz poczuć ten słodki smak jego ust.
              
Wchodzę do łazienki i mimo wcześniejszych zamiarów kieruję się w stronę wanny. Puszczam wodę i wlewam płyn do kąpieli by wytworzyła się piana. Ściągam swoje białe bokserki i wrzucam je do kosza na brudy. Przyglądam się sobie w lustrze. Mam nieco podpuchnięte oczy, zapewne od płaczu. Jednak mimo tego uśmiecham się do swojego odbicia. Nie potrafię nie być szczęśliwy kiedy wiem, że On jest tam na dole i robi dla mnie śniadanie. Wykraczam ze swojego świata i zakręcam wodę. Wchodzę do wanny. Zanurzam się po samą głowę i czuję jak moje ciało się relaksuje. Tego potrzebowałem. Nagle słyszę ciche, nieśmiałe pukanie do drzwi.
  -Mogę wejść Harry?-rozbrzmiewa Jego głos.
  -Pewnie. Coś się stało?-podnoszę się do pozycji siedzącej.
  -Nie, nic się nie stało. Przyszedłem zapytać na co masz ochotę?-wchodzi do łazienki z paczką ciastek.  
                                                         
  -Zjem co zrobisz. Przecież o tym wiesz.-sięgam po cytrynowy szampon do włosów.
  -Myślałem, że będziesz miał jakieś specjalne życzenie. Sądząc po wyglądzie twojej kuchni ostatnio nie jadłeś nić prócz płatków i zupek w proszku.-mówi zmartwiony, a ja spoglądam na niego wmasowując szampon w swoje nieokiełznane loki.
  -No cóż, nie miałem czasu.-wzruszam ramionami.
  -Martwię się o ciebie Harry.-przysiada na brzegu wanny.-To przez to, że cię opuściłem na te kilka dni, wyglądałeś wczoraj jak siedem nieszczęść, mam rację?
Chowam wzrok wstydząc się tego.
  -Nie mogłem na Ciebie patrzeć. Wyglądałeś tak żałośnie.-kręci głową.-Przepraszam, że wyjechałem bez słowa. Niestety muszę zachowywać pozory normalności i uważałem wakacje z rodziną za konieczność, zwłaszcza, że niedługo zaczynamy trasę. Chcę jak najwięcej czasu spędzić z małą przed wyjazdem do Stanów. Chyba mnie rozumiesz, prawda?
  -Jak mógłbym nie rozumieć, sam namawiałem cię do tego. Szkoda mi Darcy, właściwie dlaczego nie mógł byś zabrać ją ze sobą?-uwielbiam tego małego szkraba.
  -Przecież wiesz, że ona się nie zgodzi.-jak zwykle unika jej imienia przy mnie.
  -A gdybyś zabrał też ją?-mam nikłą nadzieję, że jednak Darcy poleci z nami.
  -Rozmawialiśmy o tym, ale wykręca się pracą. Zresztą nie chce żebyś cierpiał przeze mnie Hazz.-przykłada do mojego policzka rozgrzaną dłoń.
Nie mogę się powstrzymać i przytrzymuję jego rękę na dłuższą chwilę, a potem wracam do spłukiwania szamponu z włosów.
  -Kiedy skończysz przyjdź do kuchni.-mówi i wychodzi.
Jeszcze kilkanaście minut spędzam w wannie, a później owinięty jedynie w czerwony ręcznik wokół bioder wracam do sypialni. Nakładam szybko na siebie czarne bokserki Calvin Klein, koszulę w kratę i ciemne, obcisłe rurki. Boso dreptam na dół po schodach, do kuchni. Wchodzę cicho i siadam na krześle. Mój słodki BooBear tańczy robiąc jajecznicę. Najcudowniejszy widok na świecie. Kiedy zakręca pupą, nie wytrzymuje i wybucham śmiechem.
                                              
   -Oh..Harry. Dobrze, że już przyszedłeś.-jego twarz przykrywa rumieniec.
Podchodzi do stołu i nakłada jajecznicę na wcześniej przygotowane talerze.
  -Powinieneś zostać tancerzem. Z taką pupą zrobiłbyś furorę.-podchodzę do niego i całuję w szyję.
  -Przestań, bo mnie zawstydzasz.-omija mnie i zanosi brudną patelnię do zlewu.
Siadam do stołu i napawam się zapachem gorącego śniadania.
  -Tak, tak. W końcu zjesz coś dobrego.-siada naprzeciwko mnie.
  -Dziękuję Lou, że jesteś. Przynajmniej dzisiaj.-nachylam się i całuję go w policzek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TADAM TADAM! HAHAHAHAH
Jest i kolejny rozdział. Chyba trochę dłuższy, może ciekawszy, zresztą, sami oceńcie. Nie ukrywam, że jestem zadowolona, że pod rozdziałem pierwszym widnieje 3 komentarze. To już coś na dobry początek. Mam nadzieję, że ich liczba już tylko przybędzie, a nie zmniejszy się. Chyba przesadziłam trochę z gifami w tym rozdziale, ale aż szkoda ich usuwać, są takie śliczne *_________*. Piszcie jak Wam się podoba mój własnoręcznie zrobiony nagłówek BUHAHAHA. Także tego, do następnego, c'nie?

Łapcie mojego Twittera:

      @gwalceekran

Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

1 lipca 2013

~1~ "Te emocje to tylko walające się po ulicy śmieci."

Patrzę na Niego, nie mogę oderwać wzroku. Jest idealny. Perfekcyjne rysy twarzy, włosy, jak zwykle w nieładzie, cudowne usta stworzone do całowania, błyszczące oczy, w których mógłbym tonąć.  Widzę jak zaciska wargi tym samym dając mi znak bym na niego nie patrzył już dłużej. Za każdym razem kiedy to robi pęka mi serce. Nie potrafię już tak. Do moich uszu dobiega dźwięk imienia należącego do mnie, próbuję wrócić do rzeczywistości.
  -Harry, a ty? Jesteś kochany przez większość kobiet na tym globie, jesteś sławny na cały świat, możesz mieć wszystko czego tylko chcesz, powiedź nam czego pragniesz, o czym marzysz?-dziennikarka i chłopcy patrzą na mnie wyczekująco.
Zerkam ukradkiem na Niego. Moja dusza i serce krzyczy: "Chcę tylko Jego!", jednak głos uwiązł w gardle i nie chce wyjawić tajemnicy, którą skrywają moje myśli.
  -No cóż, chciałbym żeby wszystkie plany zespołu wypaliły i żeby moje życie osobiste było ułożone jak do tej pory.-wszędzie kłamstwa, ale ta gra na tym polega.
  -Możesz nam zdradzić czy w twoim sercu ktoś w końcu zamieszkał?-dziennikarka uśmiecha się zalotnie.
  -Faktycznie, moje serce jest już własnością nie tylko moją.-widzę jak On w popłochu przesuwa się na kanapie.-Od dwóch lat należy do moich ukochanych Directioners.-chłopcy oddychają z ulgą, a publiczność robi głośne "Awwwwww!".
  -Och! Jesteście najsłodszymi chłopakami jakich znam. Bardzo dziękuję wam za wywiad.-prezenterka ściska każdemu z nas dłoń i schodzimy z wizji.
Spuszczam głowę i wciskam dłonie w kieszenie spodni. Szybkim krokiem opuszczam gmach studia i wsiadam do busa. Z trudem powstrzymuje łzy. Dołącza do mnie Niall. Jak zwykle uśmiechnięty i wesoły, w dłoni trzyma kanapkę. Przecieram twarz i kieruję wzrok za okno. Po chwili czuję jak pomiędzy mnie i Horana ktoś się wciska. Odwracam głowę i widzę Jego. Przejeżdżam językiem po wargach i modle się by nie rzucić się na obiekt moich westchnień. Nie czuję się najlepiej, to wszystko mnie męczy. Chce wrócić do domu jak najszybciej i zaszyć się w swojej sypialni. Pogrążam się w świecie smutku i bólu. Ożywia mnie Jego dłoń na udzie, moje ciało momentalnie się napina. Zerkam w kierunku jego ręki, a później na Niego. Przygląda mi się z czułością i miłością. Moje serce przyspiesza rytm pod tym wzrokiem. Chciałbym móc rozpłynąć się w tej chwili. On bierze moją dłoń w swoją i gładzi jej zewnętrzną część. Nie mogąc się pohamować układam głowę na jego ramieniu i przymykam powieki. Tak jest idealnie, ale nie może zostać wiecznie. Do samochodu wsiada Paul i reszta chłopaków.
  -Harry, później się pomiziacie.-nasz ochroniarz i przyjaciel mówi stanowczo, tym samym przerywa moją chwilę euforii.
Odsuwam się od Niego z niechęcią i macham fankom. Panuje totalny chaos, a ja jeszcze nie potrafię wrócić ze swojego świata. Fanki krzyczą, ja słyszę tylko stłumione dźwięki. W końcu udaje nam się wyjechać, a płaczące i wrzeszczące dziewczyny zostawiamy z tyłu. On obejmuje mnie i mocno do siebie przyciska jakby wiedział, że tego potrzebuję. Wtulam się w Niego jeszcze bardziej, podkurczam nogi i układam głowę na jego nogach. Mógłbym się założyć, że wyglądam jak małe dziecko. Odczuwam ogromne zmęczenie, które zbierałem przez kilka ostatnich, bezsennych, samotnych nocy. On misternie układa kosmyki na mojej głowie, przyprawiając mnie tym o przyjemne dreszcze. Powoli odpływam w objęcia Morfeusza, nie umiem już dłużej wytrzymać. Nie, kiedy On tu jest.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na razie zero akcji i szczegółów. Jak przepowiadałam rozdział krótki. Możecie się z niego trochę domyślić, ale to wszystko będzie bardziej poplątane. Chciałabym żeby każda osoba, która to przeczyta skomentowała. Niezależnie od tego, czy to będzie komentarz z pochlebstwami (tych akurat mało się spodziewam), czy też nie. Muszę wiedzieć czy warto to pisać.

Natalia

SIEMA

No więc na razie nie dowiesz się o czym dokładnie będzie blog, mogę powiedzieć tylko, że bohaterami będą chłopacy z One Direction. W moim opowiadaniu mogą pojawić się pewne nieścisłości oraz fakty stworzone na jego potrzeby. Przewiduje wątki miłości homoseksualnej i zapewne dużo przekleństw, więc jeśli Cię to w jakiś sposób uraża lub nie podoba Ci się po prostu proponuje byś opuściła ten blog. Za wszelkie uszczerbki na Twojej psychice nie odpowiadam. 

Opowiadanie będzie smutne i zawierać będzie tylko kilkanaście rozdziałów, które pojawiać będą się zapewne co kilka dni. Nie przewiduje Happy Endu, no chyba, że zmienię koncepcję, ale wątpię, że do tego dojdzie. Bohaterów przedstawiać nie będę, bo wszyscy są powszechnie znani. W treści rozdziałów mogą pojawić się linki, gify oraz zdjęcia.

Pomysł na opowiadanie wpadł mi do głowy podczas nocnego oglądania filmików o One Direction.

 Jestem autorką jeszcze kilku blogów, z których nie do końca jestem zadowolona i chyba właśnie dlatego założyłam tego bloga. Przemyślałam całą fabułę i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z moim planem. Nie chciałabym aby znów wyszedł z tego totalny miszmasz.

Rozdział pierwszy pojawi się w przeciągu dwóch kolejnych dni, nie będzie długi. Zresztą nie będę pisać dużych objętościowo treści, ponieważ wolę stworzyć coś krótkiego i dobrego niż ogromnego i bez sensu. Mam nadzieję, że rozumiecie. Opowiadanie będzie pisane prawdopodobnie z perspektywy tylko jednego członka One Direction, może się to jednak zmienić, więc w razie czego wybaczcie mi.

Tak więc widzimy się już niedługo. 


Natalia