28 sierpnia 2013

~7~ "Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić miejsce na nową, kolejną falę bólu."

Poczułem ucisk na ramieniu, ktoś delikatnie mną potrząsnął. Przetarłem oczy i spojrzałem w górę.
  -Co jest?- mój zachrypnięty głos rozniósł się po pokoju.
  -Dzwonił Paul, mamy sesję.- blondyn przygryzł wargę.
  -O której?- podniosłem się do pozycji siedzącej.
  -Za godzinę.- jego oczy zdradzały jak bardzo się o mnie martwi, jednak ja chciałem mu pokazać, że jestem silny i sobie poradzę.
  -Daj mi piętnaście minut, tylko się odświeżę.-wstałem, po czym dokładnie zaścieliłem łóżko.
Niall wciąż stał w miejscu śledząc mój każdy ruch.
  -Coś nie tak?- zapytałem nie mogąc znieść jego palącego wzroku.
 Spojrzał niepewnie i podszedł bliżej.
  -Dasz radę?- ściszył głos.
  -Nie będzie łatwo, ale po prostu tam pójdę, zrobię swoje i wyjdę nim ktokolwiek się zorientuję.- odpowiedziałem, prawie pewny, że to wypali.
  -Przecież wiesz, że to się nie uda.- Niall pokręcił głową.-On tam będzie.
  -To co?- nieoczekiwanie zaostrzyłem ton.
  -Nie okłamujmy się Harry, nie masz podzielnej uwagi kiedy znajdujecie się w jednym pomieszczeniu.- chciałem na niego nakrzyczeć i powiedzieć, że to nie prawda, ale nie mogłem, bo dokładnie tak jest.
Obecność Louisa ma na mnie niewiarygodnie duży wpływ. Kiedy znajduje się blisko nic innego dla mnie nie istnieje. Potrafię wpatrywać się w niego długi czas zanim sam zorientuję się, że jest to dosyć dziwne. Skrzywiłem się do swoich myśli i spuściłem wzrok.
  -Możemy sobie odpuścić tą sesję, zadzwonisz do Paula, powiesz, że coś ci wyskoczyło albo jesteś chory.-Niall zacisnął wargi.
  -To nie ma sensu żebym kłamał. Zbieraj się, jedziemy na tą jebaną sesję. Spierdoliłem, ale postaram się dać radę.- posłałem mu prawie niezauważalny uśmiech i skierowałem się w stronę łazienki.
***
Kiedy jechaliśmy busem On nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Zachowywał się tak jakby w ogóle mnie nie było. Humor Mu dopisywał, żartował z resztą, skrzętnie omijając moją osobę. Siedziałem słuchając muzyki z wzrokiem wlepionym w krajobraz za oknem. To nie tak, że coś mnie w nim zainteresowało czy urzekło, po prostu robiłem to celowo aby uniknąć choćby krótkiego kontaktu wzrokowego z Nim. To mogłoby mnie zniszczyć, stanowczo nie byłem na to gotowy. Wiedziałem już, że chcę to naprawić, że chcę z nim porozmawiać, ale byłem świadom także tego, że obydwaj musimy ochłonąć, zdystansować się. Nie wiem skąd nagle wzięło się to u mnie, te wszystkie mądre myśli, to chyba dlatego, że myślałem nad tym całą noc i zasnąłem dopiero nad ranem. Zawsze byłem raczej pochopny i działałem pod wpływem emocji, ale teraz stanąłem na skraju. Muszę stopniowo odzyskiwać Louisa, inaczej nic się nie uda. Boję się tylko tego, że Lou nie będzie chciał niczego naprawiać. Przymknąłem oczy starając się jakoś wyzbyć z głowy tego wszystkiego. Nieprzespana noc dopiero zaczęła dawać się we znaki. Ziewnąłem układając głowę na podgłówku siedzenia. Od kilku dobrych minut staliśmy w korku, miałem nadzieję, że uda mi się chociaż trochę przespać przed sesją. Utwór zmienił się na 'Same Love'. W jednej chwili, z pierwszymi dźwiękami muzyki zachciało mi się płakać. Nie mogłem nad tym zapanować, a przecież już było tak dobrze. Podciągnąłem kolana do brody i oparłem na nich głowę. Udawałem, że śpię nie chcąc by ktoś zauważył moje łzy. Chociaż pewnie i tak nikt nie zwracał na to uwagi, nawet przez muzykę przebijały się ich donośne śmiechy. Znów poczułem ten okropny ucisk z żołądku. Na szczęście uwagę od tego jak bardzo czuję się jak gówno odwrócił czyjś dotyk na moim ramieniu. Podniosłem wzrok z nadzieją, że to On, ale niestety, to tylko Niall. Ściągnąłem słuchawki.
  -Jesteśmy już.- wyszedł z busa a ja za nim.
Otrzeźwiło mnie chłodne powietrze i przetarłem twarz. Wcisnąłem dłonie w kieszenie bluzy i podążyłem za chłopakami do szarego budynku. Rozmyślając nad błahymi rzeczami udało mi się przetrwać całą stylizację. Ubrali mnie w jakieś czarne wdzianko, które niezbyt mnie interesowało. Usiadłem na parapecie i czekałem na resztę chłopaków, przyglądając się przygotowaniom fotografa. Miałem wrażenie, że mój mózg jest cholernie przeciążony. Starałem się nad czymś skupić, ale wciąż jakby z ciemności wyłaniały się myśli o Louisie. W końcu wszyscy dotarli na plan, a ja zwlekłem się z parapetu. Fotograf klasnął w dłonie zwracając tym naszą uwagę.
  -Doskonale.- jego mocno francuski akcent trochę mnie zdziwił.-Nie będę narzucał wam niczego, po prostu bądźcie sobą, a ja postaram to uchwycić. Rozumiecie?
Kiwnąłem od niechcenia głową.
  -Zaczynajmy.- znów jego dłonie złączyły się, a po sali rozniosło się głośne klaśnięcie.
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz zrobi to podczas tej sesji to nie wytrzymam. Starałem się być naturalny, nawet próbowałem się uśmiechnąć, ale nie wyszło. Po kilku zdjęciach wyszedłem do toalety. Stałem oparty o umywalkę z twarzą schowaną w dłoniach kiedy wszedł Louis. Zmieszałem się i chciałem wyjść, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek.
  -Muszę ci coś powiedzieć.- spojrzał mi w oczy.
Moim ciałem przeszedł dreszcz.
  -Kocham cię, Harry.- powiedział to bardzo cicho, ale usłyszałem.- Chciałem przeprosić cię za to, że cię uderzyłem, ale to było zbyt wiele kiedy powiedziałeś, że między nami wszystko skończone. I nie jestem na ciebie zły za to co zrobiłeś, chyba dobrze się stało.- przerwał by wziąć głęboki oddech.- Musimy od siebie odpocząć. Ranimy się nawzajem, a to nie jest dobre.
Nie wierzyłem, że on właśnie powiedział to co powiedział. Moje oczy zaszły łzami.
  -Co?- wyszeptałem łamiącym się głosem.
  -Tak będzie lepiej dla nas obydwu, musimy skupić się na trasie, a ja muszę zająć się rodziną.
  -Cholera Louis, to nie może być prawda! Ty wcale tego nie chcesz! No powiedź mi prosto w oczy, że chcesz!-krzyczałem, a Lou stał niewzruszony.
  -Tak będzie lepiej...- szepnął i wyszedł.
Wybiegłem za nim i przycisnąłem go do ściany. Po policzkach spływały mi słone krople, ale nie zwracając na to uwagi przycisnąłem swoje usta do ust Louisa. On odepchnął mnie tak, że wylądowałem na przeciwległej ścianie.
  -Przestań Harry, bo to będzie jeszcze trudniejsze.- znów odszedł, a ja zaniosłem się szlochem zsuwając po ścianie.
Nie miał pojęcia jak bardzo mnie zranił...

                         

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i w końcu po całym tygodniu udało mi się skończyć rozdział.
Nie mam nic więcej do dodania, po prostu oddaje moje wypociny w wasze ręce.
Czytajcie i komentujcie.

Łapcie mojego Twittera:
@gwalceekran
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

21 sierpnia 2013

~6~ "Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą."

Obudziły mnie stłumione głosy. Podniosłem głowę, ale ta zaczęła tak niemiłosiernie pulsować, że natychmiast opuściłem ją z powrotem. Uchyliłem powieki i poraziła mnie jasność. Przyzwyczajając się do niej postanowiłem powoli unieść się ku górze. Przychodziło mi to z trudem, wszystko okropnie mnie bolało, a głowa była bliska eksplodowania z powodu nadmiaru spożytego wczoraj alkoholu. Nie było ze mną najlepiej, ale pocieszałem się myślą, że bywało znacznie gorzej. W końcu po długich zmaganiach ze swoim organizmem udało mi się wstać i podreptać w stronę wciąż nie cichnącej kłótni pomiędzy moim przyjacielem i kimś kogo głosu nie mogłem na razie rozpoznać . Przystanąłem z dala od drzwi wejściowych, bojąc się by nikt nie przyłapał mnie na podsłuchiwaniu, ale jednocześnie byłem na tyle blisko by móc słyszeć wszystko dokładnie. Zacięta wymiana zdań wciąż nie była dla mnie jasna.
  -Ile razy mam ci powtarzać?! Nie ma go tutaj i nie było!-Nick podniósł znacznie ton.
  -Więc wpuść mnie, chce to sprawdzić!-w końcu rozpoznałem głos drugiego rozmówcy, a serce podskoczyło mi do gardła.
Moim ciałem przeszedł dreszcz przerażenia. Myśli zaczęły przesuwać się w mojej głowie w zawrotnym tempie. Nie umiem nawet opisać co działo się z moim organizmem właśnie w tej chwili. Zawładnęła mną totalna panika. Jednak nie byłem w stanie nawet pojąć dlaczego to wywołało u mnie taką reakcję, przecież skończyłem z nim, już nic nas nie łączy. A mimo to nie umiałem odrzucić od siebie myśl o tym, że Louis mógłby źle odebrać to, że kilka godzin po tym jak się rozstaliśmy byłem z Nickiem. Oczami wyobraźni widziałem jego rozczarowany wyraz twarzy. Kłótnia wciąż nie została zakończona, ale do mnie nie docierała nawet jej najmniejsza część. Po prostu stałem zupełnie oniemiały przetwarzając wszystko. Jakaś niepojęta siła ciągnęła mnie w stronę drzwi żeby zobaczyć Louisa, ale złość i gniew we mnie nie pozwalały mi się nawet ruszyć o milimetr. Czułem się niczym w potrzasku. Moje serce kazało mi tam iść i choć przez chwilę na niego spojrzeć, ale rozum twierdził, że jeśli otworzę drzwi zranię jego i siebie. Złość powoli ustępowała tym samym robiąc miejsce dla, rozdzierającego moje wnętrze, bólu. Bezsilność stawała się coraz dotkliwsza, moje zielone oczy zapełniły łzy, ale nie pozwoliłem im spłynąć. Powstrzymywałem je zaciskając powieki. Powtarzałem w  myślach jak mantrę "Przestań płakać!".

                           

I właśnie wtedy do moich uszu dotarł głośny huk. Nie byłem w stanie odgadnąć co takiego go wywołało. W mgnieniu oka znalazłem się przy drzwiach i pociągnąłem za klamkę. Nie byłem nawet świadom tego co robię. Stanąłem niczym wryty kiedy zobaczyłem na ziemi zakrwawionego Nicka, a nad nim Louisa, jego oczy były niebezpiecznie zaszklone. Z ust Grimshawa zaczęły wylatywać przekleństwa, ale nie tym się przejmowałem. Lou patrzył na mnie i zaciskał usta tworząc z nich wąską linię. Jego załzawione oczy nie odrywały się od moich. Nagle wykonał gwałtowny ruch i uniósł się ku górze. Spojrzał na mnie, ale tym razem widziałem w jego oczach kłócące się ze sobą miłość i żal. To chyba najgorszy widok w moim życiu.
  -Przyszedłem cię przeprosić, ale zawiodłem się na tobie, Harry.-czułem jak rozpadam się na milion miniaturowych cząsteczek.-Wcale nie jesteś lepszy ode mnie.
Pokręcił głową i odwrócił się plecami.
  -Do zobaczenia, Harry.-dobiegło do moich uszu i odbiło się echem.
Louis powoli się oddalał, aż w końcu zniknął w windzie kończącej długi korytarz. Chciałem za nim pobiec, ale byłem niczym przygwożdżony do podłogi. Zsunąłem się po ścianie i zacząłem płakać.

                                        

  -Nie ten to inny, przestań się mazać.-usłyszałem głos Nicka nad sobą.
  -Spierdalaj, nienawidzę cię chuju!-odepchnąłem go i pobiegłem przed siebie.
Nieważne, że byłem boso, nieważne, że miałem na sobie tylko spodnie... Teraz wszystko było NIEWAŻNE. Wszystko było bez sensu. Tylko, czy to się jeszcze kiedyś zmieni? Zniszczyłem to co było dla mnie najważniejsze i chyba nie ma szans bym to naprawił. To uczucie cholernej bezsilności rozsadzało mnie od środka. Wybiegłem na zewnątrz i otulił mnie zimny podmuch wiatru. Próbując nie zwracać uwagi na to jak bardzo jest mi zimno podbiegłem do budki telefonicznej. Wygrzebałem z kieszeni kilka funtów i wrzuciłem je, a następnie wybrałem numer do Nialla. Odebrał od razu. Poprosiłem go by przyjechał. Nie pytał o co chodzi, po prostu powiedział, że zaraz będzie. Usiadłem na krawężniku i czekałem na przyjaciela. Z moich oczu wciąż płynęły łzy, których nie mogłem w żaden sposób zatamować. Po chwili obok mnie zatrzymał się czarny Range Rover z Niallem za kierownicą. Wskoczyłem do auta i posłałem blondynowi dziękujący uśmiech, który raczej przypominał grymas. W samochodzie zapadła cisza, nie była ona jednak niezręczna. Horan wiedział, że jeśli będę chciał to sam powiem i nie naciskał. Zawiózł mnie do swojego mieszkania i dał ubrania.
  -Dziękuję Niall.-skuliłem się na kanapie.
  -Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.-potarł przyjaźnie moje plecy.
Posłałem mu nikły uśmiech, a potem po raz kolejny tego wieczoru się rozpłakałem.
       
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Długo czekaliście, a tu takie gówno. Przepraszam.
Tak wiele razy zmieniałam ten rozdział, że mam już dość.
Jest mało komentarzy, ale to chyba dlatego, że to jest takie kiepskie.
Zawsze coś zjebie...

Łapcie mojego Twittera:
@gwalceekran
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

4 sierpnia 2013

~5~ "Zdolność do zadawania bólu to największa siła miłości."

Rozdział dedukuje mojemu kochanemu Moriskowi (tak wiem, że masz imię). Bez niej chyba w życiu nie zebrałabym dupska chodź ona nie zdaje sobie z tego sprawy. Iwoniastaa  jesteś zajebista xx
Przy okazji chciałabym zaprosić was do wejścia na jej bloga, o tutaj:  KLIK ;D.
Jest naprawdę świetny!

Otulam ramiona dłońmi i podpieram podbródek na podciągniętych kolanach. Trzęsę się, sam już nie wiem czy to z zimna czy bólu, który wypełnia po brzegi moją duszę i serce, ale czy to ważne? Niebo płaczę razem ze mną, jakby wiedziało, że potrzebuję towarzysza. Czuję, że życie znów mnie przerosło i straciłem nad nim kontrolę. Myśli o tym co się stało kłębią się i rozsadzają moją czaszkę. Telefon nie przestaje wibrować w mojej kieszeni. Staje się to coraz bardziej irytujące, ale jednocześnie mam to w dupie. Wiem kto dzwoni, nie potrzebuję nawet sprawdzać. Mimo iż próbuję wyrzucić Jego wizerunek z mojej głowy nie wychodzi mi to najlepiej, a co gorsza mój mózg chyba postanowił zrobić mi na złość. Pokazuje mi wszystko czego chciałbym w tym momencie nie pamiętać i wymazać z zakamarków mojego umysłu. Odtwarza moje wspomnienia niczym film.


                                       

Nie mogąc nad tym zapanować podrywam się do góry i z impetem rzucam swoim telefonem o chodnik, a potem ruszam przed siebie. Wciskam dłonie w kieszenie moich mokrych spodni i wbijam wzrok w ziemie. Mimo wszystko myśli wciąż nie odchodzą, a ja jestem bliski zwariowania. Przeczesuję palcami swoje ociekające wodą włosy i ciągnę za ich końce jak najmocniej, co przynosi mi chwilę ukojenia. Mam ochotę krzyczeć, płakać i tuptać nogami niczym dziecko, ale wiem, że niewiele to da. Jego uśmiechnięta twarz spaceruje po mojej głowie, a mnie nachodzi chęć urwania jej sobie, gdyby to tylko mogło pomóc. Nie potrafię pojąć tego co wydarzyło się pomiędzy NAMI. Tylko, czy MY wciąż istniejemy? Przecież to wszystko się skończyło, nie ma już NAS. Od dziś jestem JA i ON, Harry i Louis. To zbyt daleko zabrnęło by móc to jeszcze posklejać, wybaczyć i zapomnieć o tym. Czuję się jak rozpruty pluszowy miś, jakby ktoś wyciągnął ze mnie watę, cząstkę mnie bez której nie mogę istnieć. Wydaje się, że po tym co zrobił Louis nie powinienem nawet o Nim myśleć, ale już w tej chwili mi Go brakuję i mam okropne wrażenie, że sobie bez Niego nie poradzę. Otrząsając się nieco z letargu orientuję się, że moja podświadomość doprowadziła mnie tutaj. Omiatam spojrzeniem wysoki budynek i bez większego namysłu po prostu do niego wchodzę. Nie muszę widzieć się w lustrze by wiedzieć, że wyglądam gorzej niż niejeden bezdomny, o tym mówią mi te wszystkie wbite we mnie pary oczu. Może gdybym nie czuł się jak gówno przejąłbym się tym i poprawił ubranie i włosy, ale niestety tak się czuję. Gramolę się do windy i wciskam metalowy guzik z zielonym napisem 13. Nie jestem zbyt przesądny, ale wzbudza to we mnie pewien niepokój, którego nie potrafię pojąć. Stoję w bezruchu z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała i oczekuję aż drzwi windy otworzą się i w końcu wyjdę z tego ciasnego, pochłoniętego w półmroku pomieszczenia. Życzenie w mojej głowie momentalnie się spełnia, co mnie cieszy, o ile coś jeszcze może mnie cieszyć. Pokonując wąski korytarz docieram pod drzwi apartamentu i składając dłoń w pięść uderzam w nie trzy razy. Po chwili otwiera mi właściciel mieszkania z niemałym zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
  -Któż to zawitał w moje skromne progi.-jego głos jest przesycony sarkazmem.
  -Daruj sobie. Siema.-przybijam z nim piątkę i uderzam swoim barkiem w jego.
Bez pytania wchodzę do środka i kieruję się do przestronnego salonu gdzie rozwalam się na kanapie, włączając telewizor i otwierając puszkę piwa, które stało na stoliku.
  -Dawno cię tutaj nie było Harry.-specjalnie zaakcentował moje imię, wie jak mnie wkurwić.
  -Bo dawno nie miałem ochoty na twoje towarzystwo zrzędliwy kutasie.-odgryzłem się.
  -Uważaj sobie gówniarzu.-podszedł do mnie i złapał mnie za szyję przyciskając mocniej do kanapy.-W każdej chwili możesz stąd wylecieć.
  -Nie wyrzucisz mnie stąd wiedząc, że masz szanse na niezłe ruchanie, a sądząc po twoim zachowaniu już dawno nie zatopiłeś w nikim swojego kutasa.-musiałem dać z siebie wiele by brzmieć jak skurwiel.
  -Oh zamknij się, wkurwiasz mnie. Idź weź lepiej prysznic, a ja dam ci jakieś ubrania. Wyglądasz jak gówno Harry.
  -Co ty nie powiesz?
Zebrałem dupę i powlokłem się do łazienki, ściągnąłem z siebie mokre rzeczy i rzuciłem je w kąt. Wszedłem pod prysznic, a gorące strumienie wody otuliły moje ciało. Umyłem włosy jakimś chujowym szamponem i szybko wyszedłem. Wytarłem się i okręciłem ręcznik wokół bioder. Trzasnąłem drzwiami od łazienki i podreptałem do kuchni. Jak mogłem się spodziewać, lodówka była prawie pusta. Znalazłem tylko jakiś jogurt. Bez namysłu zabrałem go i zacząłem przegrzebywać kuchnię w poszukiwaniu choćby jednej łyżeczki.
  -Nie łudź się, nie znajdziesz. Nie posiadam takich dupereli.-usłyszałem za sobą.
  -Miło.-skrzywiłem się i zacząłem pić jogurt z kubka.
  -Po co ci ten ręcznik? Przecież widziałem cię już nago Styles.-mój przyjaciel popatrzył na mnie i oblizał usta.
  -Daruj sobie niewyżyty seksoholiku.-zmrużyłem oczy.
  -Nie mów, że nie chcesz żebym znów pomógł ci zapomnieć o kłótni z Tomlinsonem.-podszedł do mnie i skubnął zębami moją dolną wargę.
  -Nie wymawiaj przy mnie jego nazwiska.-zasyczałem.
  -Uh... czym sobie zasłużył na taki jad w twoim głosie? Czyżby znów zrobił sobie bachora z tą suczką?-zaśmiał się wrednie.
Nie zamierzałem dłużej prowadzić tej konwersacji, która jedynie przysparzała mi bólu, chciałem jak najszybciej zapomnieć i znałem na to bardzo dobry sposób. Wpiłem się w usta mojego towarzysza z niewiarygodną siłą, niemal je zmiażdżyłem, w odwecie słyszałem pomruk zadowolenia.
  -Jesteś niemożliwy Styles.-zostałem brutalnie pchnięty na ścianę i dociśnięty do niej.
Syknąłem z bólu, a kiedy chciałem rzucić wiązką przekleństw w stronę mojego przyjaciela uciszył mnie jego spragniony pocałunek. Wszystko potem pamiętam już jak przez mgłę, znaleźliśmy się w sypialni, podniecenie i to co robił ze mną Nick przyćmiło zupełnie rzeczywistość. To naprawdę pomogło zapomnieć... Chociaż na chwilę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pozostawię to bez komentarza. Oszczędziłam wam pikantnych szczegółów, nie wiem czy to dobrze czy źle. Rozdział jest dziwny... mam nadzieję, ze coś z niego zrozumiecie.

Nie ukrywam, że liczę na komentarze, chce wiedzieć ile osób tak naprawdę to czyta, możesz zostawić nawet kropkę, a ja będę się cieszyć. Niezmiernie jaram się tym, że jest prawie 1000 wyświetleń *___________* i prawie 30 komenatrzy.
Dziękuję, dziękuję! xx
Kocham Was misiaczki!

Łapcie mojego Twittera:
@gwalceekran
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.
Natalia

26 lipca 2013

~4~ "Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest."

  -Co kurwa? Co ty chcesz nam przez to powiedzieć Simon?-mój ukochany podniósł się wytrącony z równowagi.
  -Uspokój się Louis i usiądź!-Cowell macha na niego dłonią, ale Lou wcale nie zamierza się uspokoić, znam dobrze ten wyraz twarzy.
  -Ty mi tu kurwa nie mów o spokoju!-uderza pięścią w biurko wujaszka.-Dopiero zaczynamy jedną trasę! Czy ty kurwa rozumiesz, że rozstaje się z córką na cały rok?! Jeszcze masz czelność wspominać o kolejnej trasie, która ma trwać kolejne pół roku?-Lou chaotycznie składa zdania i żwawo gestykuluje.-Tu się jebnij chuju, razem z tym swoim zarządem! Wszyscy jesteście siebie warci!
Louis wychodzi trzaskając drzwiami. Śpiąca do tej pory Darcy zaczyna kwilić i wiercić się w nosidełku. Bez namysłu biorę ją i zaczynam cicho nucić jej do ucha bliżej nieokreśloną melodię aby na powrót zasnęła.
  -Przemyślcie to jeszcze chłopaki. To dla was wielka szansa.-Cowell zwraca się do mnie i pozostałych.
  -Simon, nie wiem dlaczego właśnie ciebie wybrali abyś nam to przekazał, bo masz naprawdę niewiele z nami wspólnego od czasów x-Factora, ale to na pewno nie był dobry wybór.-Liam kręci głową.-Możesz im przekazać, że ta trasa nie ma sensu. Tracicie tylko czas.
Mój przyjaciel jest jak zwykle spokojny i opanowany, nie rozumiem jego postawy. We mnie wręcz się wzbiera gniew i mam ochotę tak samo jak Louis powiedzieć co myślę na ten temat, ale wiem, że Simon jest temu wszystkiemu Bogu ducha winien. Powoli odkładam małą do nosidełka. Liam, Zayn i Niall wychodzą. Cowell natomiast stoi z wzrokiem utkwionym za oknem popijając jakiś alkohol.
  -Harry, jesteście ze Louisem bardzo zżyci, może ty przemówisz mu do rozsądku. Jeśli on się zgodzi to chłopcy też. Wiem, że nie chcecie robić mu przykrości rozdzielając go z córką. No i pomyśl Harry, mielibyście tyle czasu dla siebie z Tomlinsonem.-Simon obrócił się w moją stronę.
                 
  -Wiedziałem od początku, że jesteś skurwielem, ale nie sądziłem, że będziesz próbował oddziaływać na moje uczucia tylko po to by na tym dobrze zarobić.-zabrałem swoje rzeczy oraz Darcy po czym wyszedłem.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i odetchnąłem. Mogłem się spodziewać, że z czasem ten cholerny Modest będzie się posuwał do coraz gorszych środków by przekonać nas do swoich racji. Żałuję, że podpisaliśmy z nimi umowę, ale to wszystko działo się tak szybko. Skończył się x-Factor. Mimo, że zajęliśmy trzecie miejsce, obiecaliśmy sobie, że się nie poddamy, że zawalczymy o swoje marzenia. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni, niewiele wiedzieliśmy o tym całym świecie show biznesu. Wtedy pojawili się oni, przedstawiciele Modest, zaproponowali, że wypromują nas, że pomogą podbić świat. Na początku współpraca z nimi wydawała się nam naprawdę obiecująca. Kilka dni po ich propozycji podpisaliśmy z nimi kontrakt na trzy lata. Wszystko toczyło się bardzo szybko. Pierwsza płyta, trasa...ale pomiędzy tym wszystkim zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Louis zaczął spotykać się z Eleanor, nie odzywał się do mnie, a ja nie mogłem złapać z nim kontaktu. Byłem zrozpaczony, nie wiedziałem co się dzieje. Myślałem, że wszystko już pomiędzy nami skończone kiedy w końcu Lou się odezwał. Musiał uciec się do podstępu by mi to wszystko wytłumaczyć. To zdecydowanie nie było normalne, że oni bez przerwy nas kontrolowali i ograniczali. Sprawdzali wszystko, nie mogliśmy mówić czy pisać czegoś co mogłoby się im nie spodobać. To oni decydowali o tym z kim się spotykaliśmy czy gdzie wychodziliśmy. Jednym słowem to była kompletna paranoja, a my znaleźliśmy się w samej jej centrum. Na szczęście półtora roku temu sprzeciwiliśmy się i wywalczyliśmy trochę prywatności. Jednak mimo to wciąż musimy się ukrywać z Louisem, a on do końca kontraktu z Modest nie może przerwać małżeństwa z El. Zostało nam siedem miesięcy, ale jest coraz trudniej. Odkąd Darcy skończyła roczek i zaczęła nieco rozumieć, Lou coraz bardziej się waha nad zostawieniem Eleanor. Wciąż zapewnia, że kocha mnie nad życie, ale niestety jest także jego córeczka, a on nie chce by straciła szanse na normalną rodzinę. Rozumiem go, ale czuję się z tym źle. W końcu ile można żyć w tym jebanym trójkącie i ciągle się ukrywać. Cały czas płacę za błąd Louisa. To, że jeden jedyny raz przespał się z El wywróciło nasz świat. Wciąż to kryję, ale mam żal do niego za to. Wiem, że byliśmy wtedy pokłóceni, wiem, że był pijany, wiem, że niewiele z tego wiedział, a Eleanor go uwiodła, ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradził. Wybaczyłem mu, bo moja miłość do niego jest o wiele większa niż żal i ból, który noszę w sercu. Jednak nigdy nie będzie tak jak planowaliśmy kiedy odkryliśmy, że jesteśmy w sobie bezwarunkowo zakochani. Wtedy byliśmy młodzi i wierzyliśmy, że mamy cały świat u stóp, a nasza miłość wszystko zwycięży, ale jeden cholerny błąd zrujnował to wszystko.

***

Wracaliśmy w zupełnej ciszy do domu Louisa. Darcy leżała w swoim nosidełku bawiąc się lalką. Widziałem, że Lou zaciska mocno dłoń na kierownicy, nadal był wkurwiony. Chciałbym go pocieszyć, ale sam nie czułem się lepiej. Te wszystkie przemyślenia po wyjściu z gabinetu Cowella sprowadziły do tego, że miałem chujowy humor, a co najgorsze wzbierała we mnie ogromna chęć wyrzucenia Louisowi tego co czuję. Na szczęście kontrolowałem się i zdawałem sprawę, że to nie najlepszy moment na taką rozmowę. Podjechaliśmy pod dom Louisa, on wyłączył silnik i złożył dłonie na swoich udach. Wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć lecz nie mógł się w sobie przemóc. No cóż, nie będę czekał aż w końcu odwidzi mu się milczenie. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę furtki. Nie zamierzałem tutaj zostać, nie teraz kiedy czułem, że nie wytrzymam i powiem za dużo. Dla kogoś z boku mogło wyglądać to jak coś śmiesznego. Niby jesteśmy pokłóceni, niby nie odzywamy się do siebie,ale przecież nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa.
  -Zajebiście! Teraz zamierzasz mnie zostawić?!-usłyszałem za sobą i przystanąłem.
Nie odezwałem się ani nie obróciłem, po prostu stałem patrząc przed siebie.
  -Kiedy ja najbardziej cię potrzebuje ty sobie pójdziesz! Ale proszę idź sobie! Wcale nie zamierzam cię zatrzymywać!-nawet nie musiałem na niego patrzeć żeby wiedzieć jaki ma wyraz twarzy.
  -Gówno wiesz Louis! Kiedy ja cię potrzebowałem ty pieprzyłeś Eleanor! Więc nie wypominaj mi teraz, że cię zostawiam!-wybuchnąłem.
  -A więc o to chodzi?! Ciągle masz żal o to co tłumaczyłem ci tyle razy?-podszedł bliżej.
  -Tłumaczyłeś i chuj z tego! Wszystko rozumiem, ale to nie zmieni faktu, że spierdoliłeś cały nasz świat!
  -Tak, złóż wszystko na mnie! Bo oczywiście to ja wtedy rzucałem się do ciebie o to, że spędziłeś jeden dzień świąt z Eleanor!
  -To, że byłem zły to nie znaczy, że musiałeś się upijać i pierdolić tą sukę!
  -Nie mów tak o matce mojego dziecka!
  -A więc teraz zamierzasz jej jeszcze bronić! Wiesz co Louis? Mam to w dupie! Możesz sobie lecieć do niej! Nawet teraz! Jej łóżko zapewne wciąż jest dla ciebie otwarte! Między nami wszystko skończone!
Nawet nie zauważyłem kiedy Lou podszedł do mnie. Niestety zanim zdążyłem to zarejestrować poczułem jak zaczyna piec mnie policzek. Wypuściłem powietrze, rzuciłem pogardzające spojrzenie Louisowi i odwróciłem się na pięcie.
  -Harry, nie! Ja... ja przepraszam!-szarpnął mnie za ramię.
  -Spierdalaj, dam sobie radę bez ciebie!-ruszyłem przed siebie biegiem zostawiając Louisa samego.
To zbyt dużo jak na dzisiaj.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Louis i Harry się pokłócili, a uwierzcie mi, to nie szybko się skończy. Mogę Wam zdradzić, że dojdzie do czegoś okropnego i dopiero wtedy Lou się ocknie, i zrozumie co tak naprawdę jest dla niego ważne. Ups..chyba jednak za dużo zdradziłam ;/. 

Rozdział wyszedł jakiś taki, średnio mi się podoba, ale nie miałam siły usuwać tego i pisać od początku. Niestety i tak sporo czasu czekaliście więc dodaje. Dziękuję za te wszystkie komentarze, chodź czuję, że stać Was na więcej i chciałabym żeby każda osoba która to przeczytała dodała swój komentarz. Kocham Was xx

PS Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły, ale siostra mnie piekliła żebym zeszła z komputera ;D

Łapcie mojego Twittera:
@gwalceekran
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

13 lipca 2013

~3~ "Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka."

                                                        KISS ME-WŁĄCZ


Siedzę wtulony w Niego na kanapie, oglądamy komedię. Jednak idealną chwilę przerywa dźwięk telefonu. Louis wychodzi z salonu by porozmawiać. Staram się skupić na filmie, ale tak naprawdę zastanawiam się dlaczego wyszedł. Czyżby coś przede mną ukrywał? Po chwili wraca z niezbyt zadowoloną miną.
  -To ona. Chce żebym przyjechał, bo wychodzi z przyjaciółkami, a niania nie odbiera.-wciska komórkę z powrotem do kieszeni moich dresów, które zwinął z szafy.
  -To jedź, na co liczysz.-staram się uśmiechać chodź w środku to okropnie boli.
  -A może...może... Pojedziesz ze mną Harry?-słodko przygryza dolną wargę.
  -Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.-drapię się po głowie.
  -Darcy na pewno się ucieszy kiedy odwiedzi ją ulubiony wujek.-Lou uśmiecha się zachęcająco.
  -Ale co z El? Przecież wiesz, że nie cierpi kiedy zbliżam się do waszej córeczki. Naprawdę chcesz kolejnej awantury?-patrzę na Niego pewny, że da sobie spokój.
  -Gówno mnie to obchodzi Harry. Chce po prostu żebyś pojechał ze mną.-ciągnie mnie za rękę do wyjścia.
  -Hola hola BooBear! Muszę ubrać buty!-śmieje się z zapalczywości Lou i próbuje wyrwać.
  -No to szybko.-widzę zniecierpliwienie na Jego twarzy.
Bez namysłu zakładam neonowe zielone Nike i wybiegam za Louisem. Wsiadam do Jego auta z szerokim uśmiechem na twarzy. On odjeżdża spod mojego domu z piskiem opon.
  -Jesteś okropny.-kręcę głową ze śmiechem.-Przez ciebie zostawiłem otwarty dom i włączony telewizor.
  -Naprawdę się tym przejmujesz?-Lou zwalnia kiedy wjeżdżamy do centrum miasta.
  -Zanim wsiadłem do auta trochę się tym przejmowałem, ale przy tobie mam to totalnie w miejscu gdzie słońce nie dociera.-nie mogę przestać się śmiać.
  -Bardzo lubię to miejsce.-Lou patrzy na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Szturcham go w ramię, a moje policzki oblewa rumieniec. Resztę drogi spędzamy na przedrzeźnianiu się. W końcu Lou zatrzymuje samochód pod Jego ogromnym domem.
  -Zostań tu. Kiedy zobaczysz, że wyszła przyjdź do nas.-rzucił mi kluczyki i wysiadł z samochodu.
Biegiem dotarł do drzwi budynku i zniknął za nimi. Siedziałem czekając aż Eleanor wyjdzie i opuści posiadłość. Trwało to dość długo. Zastanawiałem się dlaczego, wydawało mi się, że spieszyła się na spotkanie z przyjaciółkami, a tym czasem od piętnastu minut nie wychodziła. Zacząłem się niecierpliwić. Nerwowo obracałem kluczyki od auta Lou w palcach.

***

Znów spojrzałem ze zdenerwowaniem na deskę rozdzielczą czarnego Bugatti 16C Galibier. Jeśli dobrze liczyłem siedziałem tu ponad trzydzieści minut. Co najgorsze nie miałem telefonu i okropnie chciało mi się siku. Kurwa! Jak zwykle wszystko przeciwko mnie. Skuliłem się na skórzanym siedzeniu i czekałem na zbawienie, którym miało być wyjście El z domu. Nie miałem pojęcia co się tam działo, ale jeśli chodzi o  Eleanor, to na pewno coś niedobrego. Kiedy straciłem już nadzieję na to, że kiedykolwiek wyjdzie, pojawiła się w drzwiach domu, a za nią Lou i Darcy. Mała pomachała na pożegnanie, a później słodko wtuliła się w swojego tatę. Rozczulił mnie ten widok, ale resztkami działającego umysłu zdałem sobie sprawę, że jeśli się nie ukryję to El mnie zobaczy, a to mogłoby się źle skończyć. Upchałem się na tyle na ile mogłem i odczekałem kilka minut. Kiedy wysiadłem z samochodu Louisa po Eleanor i jej żółtym Porsche nie było nawet śladu. Wparowałem do domu Lou i od razu skierowałem się do łazienki aby dać upust swojej potrzebie fizjologicznej. Kiedy już mi się to udało umyłem szybko ręce, poprawiłem włosy i wyszedłem z toalety.
                                
  -Akuku!-zza ściany wyglądają Lou i Darcy.
Na widok małego szkraba na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Przybliżam się do tej dwójki i zabierając małą obracam się z nią wokół własnej osi. Po pomieszczeniu roznosi się cudowny śmiech, brzmiący niczym miliony dzwoneczków.
  -Hally!!!-Darcy przytula mnie mocno.
  -Udusisz mnie skarbie.-całuję ją w czoło.
Louis przygląda nam się z uśmiechem.
  -Mówiłem, że się ucieszy.-zwraca się do mnie.-Chodźcie na babeczki.
  -Babeczki?-patrzę roześmianą Darcy i biorę ją na barana.
Biegniemy do kuchni skąd już roznosi się zapach świeżo upieczonych muffinek. Sadzam Darcy w jej łóżeczku i daję kilka zabawek. Podchodzę do Louisa i opierając się o blat patrzę jak dekoruje babeczki.
  -Może byś mi pomógł?-Lou spogląda na mnie przez ramię.
  -Skoro chcesz.-wzruszam ramionami i podchodzę do tacy z muffinami.
Zabieram Louisowi dziwne narzędzie, które trzyma w dłoni i już po chwili odkładam gotową babeczkę z napisem "I  LOUIS". BooBear uśmiecha się i wywraca oczami.
  -Dziękuję za pomoc.-Lou zabiera talerz i kieruje się w stronę salonu.
Ja zabieram Darcy oraz jej olbrzymiego pluszaka i powoli maszerujemy za nim. Usadawiamy się na podłodze w salonie, a ja pochłaniam pierwszą babeczkę. Darcy patrzy na mnie zdziwiona i wyciąga swoje małe, pulchne łapki. Daję jej do rączek jedną muffinkę. Dziewczynka patrzy na nią niepewnie, a później kieruję się w stronę Louisa. Mimo iż wygląda to tak niewinnie mały szkrab z impetem rzuca w swojego tatę babeczką. Wybucham śmiechem, a razem ze mną śmieje się Darcy.
  -Dobry rzut mała.-przybijam z nią piątkę.
  -Wiedziałem, że wszystko co spotka ciebie staje się zdemoralizowane.-Lou wyciera krem z czarnego T-shirtu.
  -O nie, nie! Ona jest po prostu podobna do swojego tatusia.-uśmiecham się zadziornie.
                                                                                                                 

  -Pierdol się Styles.-Lou mruży oczy i marszczy nos.
  -Uwielbiam kiedy to robisz.-przeczesuję palcami włosy.
  -Ale co?-patrzy na mnie zdziwiony.
  -Kiedy się denerwujesz i krzywisz się w taki sposób.-wyjaśniam.
  -Powtórzę się. Pierdol się Styles.-Louis bierze na ręce Darcy i kieruje się z nią w stronę schodów.
  -Z tobą bardzo chętnie!-krzyczę za nim i zabierając pilot ze szklanego stolika rozwalam się na kanapie.
Włączam kanał z kreskówkami gdzie akurat leci "Tom & Jerry. Uśmiechnąłem się do telewizora, wiem, głupi ja. Po kilkunastu minutach oglądania zasypiam. Chyba pierwszy raz od kilku dni mimo wszystko mam wyśmienity humor. I to dzięki LouLou.

***

Poczułem jak ktoś oplata swoje dłonie wokół moich bioder i przyciąga mnie do siebie. Otworzyłem zaspane oczy niewiele kontaktując. Pierwsze co zarejestrowałem to nagi tors, a w dalszej kolejności uśmiechniętą twarz Louisa.

                                        
  -Jednak nie śpisz.-Lou szczerzy się do mnie.
  -Spierdalaj i daj mi spać...-mimo swoich obraźliwych słów wtulam się w chłopaka i przymykam oczy.
Staram się na powrót zasnąć jednak Louis skutecznie mi w tym przeszkadza składając pocałunki na mojej szyi.
  -Jesteś strasznym kutasem, wiesz?-patrzę na niego z poirytowaniem.
  -Wiem skarbie.-szepcze mi do ucha, a moim ciałem przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia.
W mgnieniu okna odszukuję ust Louisa i zaczynam zachłannie je całować. Chłopak, z równą mojej pasją, oddaje pocałunki. Nawet nie orientuję się kiedy moja koszula i T-shirt lądują na podłodze. Siadam na Lou okrakiem nie przerywając smakowania Jego ust. Błądzę dłońmi po Jego nagiej klatce piersiowej.
  -Kocham cię Lou.-składam delikatne pocałunki wzdłuż linii Jego szyi i obojczyka.
  -Ja ciebie też.-mówi zachrypłym głosem, co jeszcze bardziej na mnie działa.
Patrzę na Jego rozmyty wzrok i ogarnia mnie miłe ciepło w środku. Czuję przyjemne mrowienie w okolicach podbrzusza. Całując Jego nagi tors próbuje ściągnąć mu spodnie.
  -Ha...Harry.-Lou wygina się pode mną.
  -Spokojnie.-muskam Jego usta i jednym ruchem zdzieram dresy.
Nagle z przedpokoju dobiega dźwięk dzwoniącego telefonu. Olewam to, a Lou chyba nawet go nie słyszy. Kontynuuje dogadzanie Louisowi. Moje usta odnajdują Jego nabrzmiałego penisa i oplatają go. LouLou jęczy, a ja nie przerywam swoich czynności. Ponownie w korytarzu odzywa się telefon. Tym razem po chwili włącza się sekretarka.
  -Za dziesięć minut mamy spotkanie w biurze Simona. Koniecznie musimy być wszyscy. Wujaszek ma nam coś ważnego do przekazania. Przypuszczam, że spędzasz czas z Harrym więc zabierz go ze sobą i widzimy się niedługo. Nie spóźnijcie się!-słyszę rozbawiony głos Nialla.
Lou wciąż w ekstazie nie kontaktuje. Staram się aby jak najszybciej doszedł. Przyspieszam swoje ruchy i pomagam sobie dłonią.
  -Harry, błagam. Nie przestawaj!-Louis wplata dłoń w moje włosy.
Czuję, że jest już bliski spełnienia. Wykonuje kilka ostatnich ruchów, a ciało Lou faluje w górę i opada. Jego podbrzusze zalewa biała wydzielina. Przyspieszony oddech Louisa roznosi się po salonie. Podnoszę się skradając pocałunek Louisowi i zbieram swoje ubrania z podłogi.
  -Ogarnij się. Jedziemy do Simona.-rzucam w jego stronę.
  -Co?-patrzy na mnie, a po Jego spojrzeniu widać, że jeszcze nie do końca wrócił do rzeczywistości.
  -To co słyszałeś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie bardzo podoba mi się ten rozdział, ale piszcie co myślicie. Dziękuję Wam za tak wiele pozytywnych komentarzy pod poprzednimi postami! Kocham Was! xx


Łapcie mojego Twittera:
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.



Natalia

7 lipca 2013

~2~ "Tyl­ko śmierć od­bie­rze mi pra­wo do by­cia szczęśli­wym... do kocha­nia."

Budzę się w swoim łóżku. W swoim wielkim, okropnym, pustym łóżku, które nigdy nie zostało stworzone dla dwojga. Rozglądam się dookoła i nie widzę żadnych śladów Jego obecności, prócz zdjęcia, które zawsze tu stoi. Po mojej twarzy poczyna spływać kroplami, słona ciecz. Po chwili przeradza się to w spazmatyczny szloch. Nie umiem się uspokoić. Oddycham nierówno i płytko. Resztkami sił łapie tlen.
  -Harry? Skarbie, co się stało?-słyszę Jego głos, a mój płacz w jednej chwili ucicha.
Zabieram z twarzy poduszkę i odgarniam dłonią zmierzwione włosy. On siedzi już obok mnie marszcząc czoło ze zmartwienia.
  -Jesteś...-z moich ust wydobywa się szept.
  -A dlaczego miało by mnie nie być?-pyta zdziwiony.
  -Myślałem, że wróciłeś do żony i córki.-mówię z bólem w sercu.
On milczy. Chyba czuje, że cokolwiek powie nie będzie to najlepsze w tej sytuacji. Cisza jest jedynym ratunkiem. Układam głowę na białej poduszce nie spuszczając wzroku z Niego. Trwa to dłuższą chwilę. W końcu On chowa speszone spojrzenie i wstaje.
  -Masz ochotę na śniadanie?-pyta, czule się do mnie uśmiechając, tym samym wzbudzając we mnie kurewskie pożądanie.
  -Z tobą zawsze.-wstaje i przechodząc obok niego delikatnie muskam go w usta.
Odchodzę w stronę łazienki by wziąć prysznic, ale widzę, że on jeszcze tam stoi, z przymkniętymi powiekami. Przez chwilę zastanawiam się dlaczego to robi, a potem przypominam sobie, że tak dawno go nie całowałem z wiadomych dla nas obojga powodów. Na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Oblizuje wargi by jeszcze raz poczuć ten słodki smak jego ust.
              
Wchodzę do łazienki i mimo wcześniejszych zamiarów kieruję się w stronę wanny. Puszczam wodę i wlewam płyn do kąpieli by wytworzyła się piana. Ściągam swoje białe bokserki i wrzucam je do kosza na brudy. Przyglądam się sobie w lustrze. Mam nieco podpuchnięte oczy, zapewne od płaczu. Jednak mimo tego uśmiecham się do swojego odbicia. Nie potrafię nie być szczęśliwy kiedy wiem, że On jest tam na dole i robi dla mnie śniadanie. Wykraczam ze swojego świata i zakręcam wodę. Wchodzę do wanny. Zanurzam się po samą głowę i czuję jak moje ciało się relaksuje. Tego potrzebowałem. Nagle słyszę ciche, nieśmiałe pukanie do drzwi.
  -Mogę wejść Harry?-rozbrzmiewa Jego głos.
  -Pewnie. Coś się stało?-podnoszę się do pozycji siedzącej.
  -Nie, nic się nie stało. Przyszedłem zapytać na co masz ochotę?-wchodzi do łazienki z paczką ciastek.  
                                                         
  -Zjem co zrobisz. Przecież o tym wiesz.-sięgam po cytrynowy szampon do włosów.
  -Myślałem, że będziesz miał jakieś specjalne życzenie. Sądząc po wyglądzie twojej kuchni ostatnio nie jadłeś nić prócz płatków i zupek w proszku.-mówi zmartwiony, a ja spoglądam na niego wmasowując szampon w swoje nieokiełznane loki.
  -No cóż, nie miałem czasu.-wzruszam ramionami.
  -Martwię się o ciebie Harry.-przysiada na brzegu wanny.-To przez to, że cię opuściłem na te kilka dni, wyglądałeś wczoraj jak siedem nieszczęść, mam rację?
Chowam wzrok wstydząc się tego.
  -Nie mogłem na Ciebie patrzeć. Wyglądałeś tak żałośnie.-kręci głową.-Przepraszam, że wyjechałem bez słowa. Niestety muszę zachowywać pozory normalności i uważałem wakacje z rodziną za konieczność, zwłaszcza, że niedługo zaczynamy trasę. Chcę jak najwięcej czasu spędzić z małą przed wyjazdem do Stanów. Chyba mnie rozumiesz, prawda?
  -Jak mógłbym nie rozumieć, sam namawiałem cię do tego. Szkoda mi Darcy, właściwie dlaczego nie mógł byś zabrać ją ze sobą?-uwielbiam tego małego szkraba.
  -Przecież wiesz, że ona się nie zgodzi.-jak zwykle unika jej imienia przy mnie.
  -A gdybyś zabrał też ją?-mam nikłą nadzieję, że jednak Darcy poleci z nami.
  -Rozmawialiśmy o tym, ale wykręca się pracą. Zresztą nie chce żebyś cierpiał przeze mnie Hazz.-przykłada do mojego policzka rozgrzaną dłoń.
Nie mogę się powstrzymać i przytrzymuję jego rękę na dłuższą chwilę, a potem wracam do spłukiwania szamponu z włosów.
  -Kiedy skończysz przyjdź do kuchni.-mówi i wychodzi.
Jeszcze kilkanaście minut spędzam w wannie, a później owinięty jedynie w czerwony ręcznik wokół bioder wracam do sypialni. Nakładam szybko na siebie czarne bokserki Calvin Klein, koszulę w kratę i ciemne, obcisłe rurki. Boso dreptam na dół po schodach, do kuchni. Wchodzę cicho i siadam na krześle. Mój słodki BooBear tańczy robiąc jajecznicę. Najcudowniejszy widok na świecie. Kiedy zakręca pupą, nie wytrzymuje i wybucham śmiechem.
                                              
   -Oh..Harry. Dobrze, że już przyszedłeś.-jego twarz przykrywa rumieniec.
Podchodzi do stołu i nakłada jajecznicę na wcześniej przygotowane talerze.
  -Powinieneś zostać tancerzem. Z taką pupą zrobiłbyś furorę.-podchodzę do niego i całuję w szyję.
  -Przestań, bo mnie zawstydzasz.-omija mnie i zanosi brudną patelnię do zlewu.
Siadam do stołu i napawam się zapachem gorącego śniadania.
  -Tak, tak. W końcu zjesz coś dobrego.-siada naprzeciwko mnie.
  -Dziękuję Lou, że jesteś. Przynajmniej dzisiaj.-nachylam się i całuję go w policzek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TADAM TADAM! HAHAHAHAH
Jest i kolejny rozdział. Chyba trochę dłuższy, może ciekawszy, zresztą, sami oceńcie. Nie ukrywam, że jestem zadowolona, że pod rozdziałem pierwszym widnieje 3 komentarze. To już coś na dobry początek. Mam nadzieję, że ich liczba już tylko przybędzie, a nie zmniejszy się. Chyba przesadziłam trochę z gifami w tym rozdziale, ale aż szkoda ich usuwać, są takie śliczne *_________*. Piszcie jak Wam się podoba mój własnoręcznie zrobiony nagłówek BUHAHAHA. Także tego, do następnego, c'nie?

Łapcie mojego Twittera:

      @gwalceekran

Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.

Natalia

1 lipca 2013

~1~ "Te emocje to tylko walające się po ulicy śmieci."

Patrzę na Niego, nie mogę oderwać wzroku. Jest idealny. Perfekcyjne rysy twarzy, włosy, jak zwykle w nieładzie, cudowne usta stworzone do całowania, błyszczące oczy, w których mógłbym tonąć.  Widzę jak zaciska wargi tym samym dając mi znak bym na niego nie patrzył już dłużej. Za każdym razem kiedy to robi pęka mi serce. Nie potrafię już tak. Do moich uszu dobiega dźwięk imienia należącego do mnie, próbuję wrócić do rzeczywistości.
  -Harry, a ty? Jesteś kochany przez większość kobiet na tym globie, jesteś sławny na cały świat, możesz mieć wszystko czego tylko chcesz, powiedź nam czego pragniesz, o czym marzysz?-dziennikarka i chłopcy patrzą na mnie wyczekująco.
Zerkam ukradkiem na Niego. Moja dusza i serce krzyczy: "Chcę tylko Jego!", jednak głos uwiązł w gardle i nie chce wyjawić tajemnicy, którą skrywają moje myśli.
  -No cóż, chciałbym żeby wszystkie plany zespołu wypaliły i żeby moje życie osobiste było ułożone jak do tej pory.-wszędzie kłamstwa, ale ta gra na tym polega.
  -Możesz nam zdradzić czy w twoim sercu ktoś w końcu zamieszkał?-dziennikarka uśmiecha się zalotnie.
  -Faktycznie, moje serce jest już własnością nie tylko moją.-widzę jak On w popłochu przesuwa się na kanapie.-Od dwóch lat należy do moich ukochanych Directioners.-chłopcy oddychają z ulgą, a publiczność robi głośne "Awwwwww!".
  -Och! Jesteście najsłodszymi chłopakami jakich znam. Bardzo dziękuję wam za wywiad.-prezenterka ściska każdemu z nas dłoń i schodzimy z wizji.
Spuszczam głowę i wciskam dłonie w kieszenie spodni. Szybkim krokiem opuszczam gmach studia i wsiadam do busa. Z trudem powstrzymuje łzy. Dołącza do mnie Niall. Jak zwykle uśmiechnięty i wesoły, w dłoni trzyma kanapkę. Przecieram twarz i kieruję wzrok za okno. Po chwili czuję jak pomiędzy mnie i Horana ktoś się wciska. Odwracam głowę i widzę Jego. Przejeżdżam językiem po wargach i modle się by nie rzucić się na obiekt moich westchnień. Nie czuję się najlepiej, to wszystko mnie męczy. Chce wrócić do domu jak najszybciej i zaszyć się w swojej sypialni. Pogrążam się w świecie smutku i bólu. Ożywia mnie Jego dłoń na udzie, moje ciało momentalnie się napina. Zerkam w kierunku jego ręki, a później na Niego. Przygląda mi się z czułością i miłością. Moje serce przyspiesza rytm pod tym wzrokiem. Chciałbym móc rozpłynąć się w tej chwili. On bierze moją dłoń w swoją i gładzi jej zewnętrzną część. Nie mogąc się pohamować układam głowę na jego ramieniu i przymykam powieki. Tak jest idealnie, ale nie może zostać wiecznie. Do samochodu wsiada Paul i reszta chłopaków.
  -Harry, później się pomiziacie.-nasz ochroniarz i przyjaciel mówi stanowczo, tym samym przerywa moją chwilę euforii.
Odsuwam się od Niego z niechęcią i macham fankom. Panuje totalny chaos, a ja jeszcze nie potrafię wrócić ze swojego świata. Fanki krzyczą, ja słyszę tylko stłumione dźwięki. W końcu udaje nam się wyjechać, a płaczące i wrzeszczące dziewczyny zostawiamy z tyłu. On obejmuje mnie i mocno do siebie przyciska jakby wiedział, że tego potrzebuję. Wtulam się w Niego jeszcze bardziej, podkurczam nogi i układam głowę na jego nogach. Mógłbym się założyć, że wyglądam jak małe dziecko. Odczuwam ogromne zmęczenie, które zbierałem przez kilka ostatnich, bezsennych, samotnych nocy. On misternie układa kosmyki na mojej głowie, przyprawiając mnie tym o przyjemne dreszcze. Powoli odpływam w objęcia Morfeusza, nie umiem już dłużej wytrzymać. Nie, kiedy On tu jest.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na razie zero akcji i szczegółów. Jak przepowiadałam rozdział krótki. Możecie się z niego trochę domyślić, ale to wszystko będzie bardziej poplątane. Chciałabym żeby każda osoba, która to przeczyta skomentowała. Niezależnie od tego, czy to będzie komentarz z pochlebstwami (tych akurat mało się spodziewam), czy też nie. Muszę wiedzieć czy warto to pisać.

Natalia

SIEMA

No więc na razie nie dowiesz się o czym dokładnie będzie blog, mogę powiedzieć tylko, że bohaterami będą chłopacy z One Direction. W moim opowiadaniu mogą pojawić się pewne nieścisłości oraz fakty stworzone na jego potrzeby. Przewiduje wątki miłości homoseksualnej i zapewne dużo przekleństw, więc jeśli Cię to w jakiś sposób uraża lub nie podoba Ci się po prostu proponuje byś opuściła ten blog. Za wszelkie uszczerbki na Twojej psychice nie odpowiadam. 

Opowiadanie będzie smutne i zawierać będzie tylko kilkanaście rozdziałów, które pojawiać będą się zapewne co kilka dni. Nie przewiduje Happy Endu, no chyba, że zmienię koncepcję, ale wątpię, że do tego dojdzie. Bohaterów przedstawiać nie będę, bo wszyscy są powszechnie znani. W treści rozdziałów mogą pojawić się linki, gify oraz zdjęcia.

Pomysł na opowiadanie wpadł mi do głowy podczas nocnego oglądania filmików o One Direction.

 Jestem autorką jeszcze kilku blogów, z których nie do końca jestem zadowolona i chyba właśnie dlatego założyłam tego bloga. Przemyślałam całą fabułę i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z moim planem. Nie chciałabym aby znów wyszedł z tego totalny miszmasz.

Rozdział pierwszy pojawi się w przeciągu dwóch kolejnych dni, nie będzie długi. Zresztą nie będę pisać dużych objętościowo treści, ponieważ wolę stworzyć coś krótkiego i dobrego niż ogromnego i bez sensu. Mam nadzieję, że rozumiecie. Opowiadanie będzie pisane prawdopodobnie z perspektywy tylko jednego członka One Direction, może się to jednak zmienić, więc w razie czego wybaczcie mi.

Tak więc widzimy się już niedługo. 


Natalia