Siedzę wtulony w Niego na kanapie, oglądamy komedię. Jednak idealną chwilę przerywa dźwięk telefonu. Louis wychodzi z salonu by porozmawiać. Staram się skupić na filmie, ale tak naprawdę zastanawiam się dlaczego wyszedł. Czyżby coś przede mną ukrywał? Po chwili wraca z niezbyt zadowoloną miną.
-To ona. Chce żebym przyjechał, bo wychodzi z przyjaciółkami, a niania nie odbiera.-wciska komórkę z powrotem do kieszeni moich dresów, które zwinął z szafy.
-To jedź, na co liczysz.-staram się uśmiechać chodź w środku to okropnie boli.
-A może...może... Pojedziesz ze mną Harry?-słodko przygryza dolną wargę.
-Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.-drapię się po głowie.
-Darcy na pewno się ucieszy kiedy odwiedzi ją ulubiony wujek.-Lou uśmiecha się zachęcająco.
-Ale co z El? Przecież wiesz, że nie cierpi kiedy zbliżam się do waszej córeczki. Naprawdę chcesz kolejnej awantury?-patrzę na Niego pewny, że da sobie spokój.
-Gówno mnie to obchodzi Harry. Chce po prostu żebyś pojechał ze mną.-ciągnie mnie za rękę do wyjścia.
-Hola hola BooBear! Muszę ubrać buty!-śmieje się z zapalczywości Lou i próbuje wyrwać.
-No to szybko.-widzę zniecierpliwienie na Jego twarzy.
Bez namysłu zakładam neonowe zielone Nike i wybiegam za Louisem. Wsiadam do Jego auta z szerokim uśmiechem na twarzy. On odjeżdża spod mojego domu z piskiem opon.
-Jesteś okropny.-kręcę głową ze śmiechem.-Przez ciebie zostawiłem otwarty dom i włączony telewizor.
-Naprawdę się tym przejmujesz?-Lou zwalnia kiedy wjeżdżamy do centrum miasta.
-Zanim wsiadłem do auta trochę się tym przejmowałem, ale przy tobie mam to totalnie w miejscu gdzie słońce nie dociera.-nie mogę przestać się śmiać.
-Bardzo lubię to miejsce.-Lou patrzy na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Szturcham go w ramię, a moje policzki oblewa rumieniec. Resztę drogi spędzamy na przedrzeźnianiu się. W końcu Lou zatrzymuje samochód pod Jego ogromnym domem.
-Zostań tu. Kiedy zobaczysz, że wyszła przyjdź do nas.-rzucił mi kluczyki i wysiadł z samochodu.
Biegiem dotarł do drzwi budynku i zniknął za nimi. Siedziałem czekając aż Eleanor wyjdzie i opuści posiadłość. Trwało to dość długo. Zastanawiałem się dlaczego, wydawało mi się, że spieszyła się na spotkanie z przyjaciółkami, a tym czasem od piętnastu minut nie wychodziła. Zacząłem się niecierpliwić. Nerwowo obracałem kluczyki od auta Lou w palcach.
***
Znów spojrzałem ze zdenerwowaniem na deskę rozdzielczą czarnego Bugatti 16C Galibier. Jeśli dobrze liczyłem siedziałem tu ponad trzydzieści minut. Co najgorsze nie miałem telefonu i okropnie chciało mi się siku. Kurwa! Jak zwykle wszystko przeciwko mnie. Skuliłem się na skórzanym siedzeniu i czekałem na zbawienie, którym miało być wyjście El z domu. Nie miałem pojęcia co się tam działo, ale jeśli chodzi o Eleanor, to na pewno coś niedobrego. Kiedy straciłem już nadzieję na to, że kiedykolwiek wyjdzie, pojawiła się w drzwiach domu, a za nią Lou i Darcy. Mała pomachała na pożegnanie, a później słodko wtuliła się w swojego tatę. Rozczulił mnie ten widok, ale resztkami działającego umysłu zdałem sobie sprawę, że jeśli się nie ukryję to El mnie zobaczy, a to mogłoby się źle skończyć. Upchałem się na tyle na ile mogłem i odczekałem kilka minut. Kiedy wysiadłem z samochodu Louisa po Eleanor i jej żółtym Porsche nie było nawet śladu. Wparowałem do domu Lou i od razu skierowałem się do łazienki aby dać upust swojej potrzebie fizjologicznej. Kiedy już mi się to udało umyłem szybko ręce, poprawiłem włosy i wyszedłem z toalety.

-Akuku!-zza ściany wyglądają Lou i Darcy.
Na widok małego szkraba na moją twarz wpełza szeroki uśmiech. Przybliżam się do tej dwójki i zabierając małą obracam się z nią wokół własnej osi. Po pomieszczeniu roznosi się cudowny śmiech, brzmiący niczym miliony dzwoneczków.
-Hally!!!-Darcy przytula mnie mocno.
-Udusisz mnie skarbie.-całuję ją w czoło.
Louis przygląda nam się z uśmiechem.
-Mówiłem, że się ucieszy.-zwraca się do mnie.-Chodźcie na babeczki.
-Babeczki?-patrzę roześmianą Darcy i biorę ją na barana.
Biegniemy do kuchni skąd już roznosi się zapach świeżo upieczonych muffinek. Sadzam Darcy w jej łóżeczku i daję kilka zabawek. Podchodzę do Louisa i opierając się o blat patrzę jak dekoruje babeczki.
-Może byś mi pomógł?-Lou spogląda na mnie przez ramię.
-Skoro chcesz.-wzruszam ramionami i podchodzę do tacy z muffinami.
Zabieram Louisowi dziwne narzędzie, które trzyma w dłoni i już po chwili odkładam gotową babeczkę z napisem "I ♥ LOUIS". BooBear uśmiecha się i wywraca oczami.
-Dziękuję za pomoc.-Lou zabiera talerz i kieruje się w stronę salonu.
Ja zabieram Darcy oraz jej olbrzymiego pluszaka i powoli maszerujemy za nim. Usadawiamy się na podłodze w salonie, a ja pochłaniam pierwszą babeczkę. Darcy patrzy na mnie zdziwiona i wyciąga swoje małe, pulchne łapki. Daję jej do rączek jedną muffinkę. Dziewczynka patrzy na nią niepewnie, a później kieruję się w stronę Louisa. Mimo iż wygląda to tak niewinnie mały szkrab z impetem rzuca w swojego tatę babeczką. Wybucham śmiechem, a razem ze mną śmieje się Darcy.
-Dobry rzut mała.-przybijam z nią piątkę.
-Wiedziałem, że wszystko co spotka ciebie staje się zdemoralizowane.-Lou wyciera krem z czarnego T-shirtu.
-O nie, nie! Ona jest po prostu podobna do swojego tatusia.-uśmiecham się zadziornie.
-Pierdol się Styles.-Lou mruży oczy i marszczy nos.
-Uwielbiam kiedy to robisz.-przeczesuję palcami włosy.
-Ale co?-patrzy na mnie zdziwiony.
-Kiedy się denerwujesz i krzywisz się w taki sposób.-wyjaśniam.
-Powtórzę się. Pierdol się Styles.-Louis bierze na ręce Darcy i kieruje się z nią w stronę schodów.
-Z tobą bardzo chętnie!-krzyczę za nim i zabierając pilot ze szklanego stolika rozwalam się na kanapie.
Włączam kanał z kreskówkami gdzie akurat leci "Tom & Jerry. Uśmiechnąłem się do telewizora, wiem, głupi ja. Po kilkunastu minutach oglądania zasypiam. Chyba pierwszy raz od kilku dni mimo wszystko mam wyśmienity humor. I to dzięki LouLou.
***
Poczułem jak ktoś oplata swoje dłonie wokół moich bioder i przyciąga mnie do siebie. Otworzyłem zaspane oczy niewiele kontaktując. Pierwsze co zarejestrowałem to nagi tors, a w dalszej kolejności uśmiechniętą twarz Louisa.

-Jednak nie śpisz.-Lou szczerzy się do mnie.
-Spierdalaj i daj mi spać...-mimo swoich obraźliwych słów wtulam się w chłopaka i przymykam oczy.
Staram się na powrót zasnąć jednak Louis skutecznie mi w tym przeszkadza składając pocałunki na mojej szyi.
-Jesteś strasznym kutasem, wiesz?-patrzę na niego z poirytowaniem.
-Wiem skarbie.-szepcze mi do ucha, a moim ciałem przechodzi przyjemny dreszcz podniecenia.
W mgnieniu okna odszukuję ust Louisa i zaczynam zachłannie je całować. Chłopak, z równą mojej pasją, oddaje pocałunki. Nawet nie orientuję się kiedy moja koszula i T-shirt lądują na podłodze. Siadam na Lou okrakiem nie przerywając smakowania Jego ust. Błądzę dłońmi po Jego nagiej klatce piersiowej.
-Kocham cię Lou.-składam delikatne pocałunki wzdłuż linii Jego szyi i obojczyka.
-Ja ciebie też.-mówi zachrypłym głosem, co jeszcze bardziej na mnie działa.
Patrzę na Jego rozmyty wzrok i ogarnia mnie miłe ciepło w środku. Czuję przyjemne mrowienie w okolicach podbrzusza. Całując Jego nagi tors próbuje ściągnąć mu spodnie.
-Ha...Harry.-Lou wygina się pode mną.
-Spokojnie.-muskam Jego usta i jednym ruchem zdzieram dresy.
Nagle z przedpokoju dobiega dźwięk dzwoniącego telefonu. Olewam to, a Lou chyba nawet go nie słyszy. Kontynuuje dogadzanie Louisowi. Moje usta odnajdują Jego nabrzmiałego penisa i oplatają go. LouLou jęczy, a ja nie przerywam swoich czynności. Ponownie w korytarzu odzywa się telefon. Tym razem po chwili włącza się sekretarka.
-Za dziesięć minut mamy spotkanie w biurze Simona. Koniecznie musimy być wszyscy. Wujaszek ma nam coś ważnego do przekazania. Przypuszczam, że spędzasz czas z Harrym więc zabierz go ze sobą i widzimy się niedługo. Nie spóźnijcie się!-słyszę rozbawiony głos Nialla.
Lou wciąż w ekstazie nie kontaktuje. Staram się aby jak najszybciej doszedł. Przyspieszam swoje ruchy i pomagam sobie dłonią.
-Harry, błagam. Nie przestawaj!-Louis wplata dłoń w moje włosy.
Czuję, że jest już bliski spełnienia. Wykonuje kilka ostatnich ruchów, a ciało Lou faluje w górę i opada. Jego podbrzusze zalewa biała wydzielina. Przyspieszony oddech Louisa roznosi się po salonie. Podnoszę się skradając pocałunek Louisowi i zbieram swoje ubrania z podłogi.
-Ogarnij się. Jedziemy do Simona.-rzucam w jego stronę.
-Co?-patrzy na mnie, a po Jego spojrzeniu widać, że jeszcze nie do końca wrócił do rzeczywistości.
-To co słyszałeś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie bardzo podoba mi się ten rozdział, ale piszcie co myślicie. Dziękuję Wam za tak wiele pozytywnych komentarzy pod poprzednimi postami! Kocham Was! xx
Łapcie mojego Twittera:
Jeśli tylko chcecie mogę Was informować o nowych rozdziałach.
Natalia
awww! Nie czytam żadnych opowiadań o Larry'm, ale postanowiłam zajrzeć na twoje i to był wyśmienity pomysł! Czekam na kolejną notkę xx
OdpowiedzUsuńBoska jesteś.! :**
OdpowiedzUsuńTo czemuż Ci się nie podoba.?! O.o
Jest zaj***sty.!! *______*
Czekam na kolejny niesamowity rozdział. ;x
Twoja Czytelniczka.♥
Boooże... z kim ja żyje.. -.-
OdpowiedzUsuńNo doobra, rozdział to mi się baardzo spodobał xD
Heuheuheuheu ;D
Pisz szybciej ciotoo <3
Yay, zajebisty z resztą jak zwyke, horan ogarnia sytuację xd ogólnie rzecz biorąc świetny, czekam na następny;)) @iron_zayn
OdpowiedzUsuńBaardzo mi się podoba, czekam na kolejny ;)btw nominuję was do The Versatile Blogger. Informacje tutaj >>http://xstatuesxx.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział jest fantastyczny! Strasznie szkoda mi ich z powodu Elki ;/ Czekam na czwórkę ♥
OdpowiedzUsuń